Bezpieka kilkakrotnie próbowała zwerbować ks. Tadeusza Pieronka - ustaliło ŻW. Nie udało się - donosi na pierwszej stronie Życie Warszawy.
- Na pewno nie trzeba tego robić w atmosferze sensacji, z jaką mamy obecnie do czynienia. A już na pewno do tej atmosfery nie może się przyłączyć Kościół. To byłoby dla niego kompromitującym zaprzeczeniem własnej tożsamości. - Lepsze jest chowanie głowy w piasek i udawanie, że nie ma problemu? - Mylicie się państwo. Kościół się do sprawy odniesie, ale nie w formie odwetu, wyklinania i potępiania, jaką chce się mu narzucić. Zresztą mam wrażenie, że radykalnym zwolennikom lustracji chodzi nie tyle o prawdę, ile o pręgierz dla politycznych wrogów. - To znaczy? - Moim zdaniem, obecny powrót do spraw lustracyjnych wynika z dwóch rzeczy. Ze strony mediów jest to głównie żądza sensacji. Ze strony polityków – silna potrzeba ideologicznego uzasadnienia „nowej rzeczywistości”, czyli IV Rzeczypospolitej. Pytanie, dlaczego na linii strzału znalazł się właśnie Kościół, pozostaje dla mnie niejasne. Księża byli grupą szczególną. Każdy z nas miał zakładaną teczkę jeszcze jako kleryk w seminarium. Jeśli dziś o współpracę z bezpieką oskarża się Herberta tylko dlatego, że z nią rozmawiał, to należałoby też uznać, że cały Kościół współpracował z SB. Absurd! - Co innego rozmawiać, a co innego donosić. Przyzna Ksiądz Biskup, że to dwie różne postawy. - A oprócz tych dwóch jest całe spektrum ludzkich zachowań, które nie dadzą się łatwo osądzić. Znałem kiedyś tzw. księdza-patriotę, który z powodu swojej AK-owskiej przeszłości dał się zastraszyć i poszedł na jakąś formę współpracy. A równocześnie wspaniale rozwinął parafię, był cenionym duszpasterzem. Dziś, gdyby jeszcze żył, pewnie zostałby przekreślony. Dla mnie oceny tamtych postaw są szalenie skomplikowane. Pewnie dlatego, że sam żyłem w tamtym ustroju. - Pamięta Ksiądz Biskup swój pierwszy kontakt z bezpieką? - To był rok 1961 . Byłem wówczas po doktoracie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i pracowałem w krakowskiej kurii. Mój wujek był wówczas proboszczem w Chrzanowie i czasem go odwiedzałem. Kiedyś spotkałem u niego prof. Mariana Iwanejko, znanego prawnika z Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłego ucznia wuja. W trakcie rozmowy powiedziałem, że bardzo bym chciał odwiedzić rodzinę w Stanach, ale przecież to niemożliwe, bo nie dostanę paszportu. Prof. Iwanejko na to: „Słuchaj, przecież ja tych wszystkich ubeków uczę. Myślę, że mogę ci pomóc”. - Pomógł? - Szczegółów nie znam. Fakt, że wkrótce złożyłem podanie na milicję i zostałem wezwany po odbiór paszportu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.