Dziewięciu strażaków z Glasgow ukarano dyscyplinarnie za to, że nie zgodzili się pójść na paradę homoseksualistów - informuje Gazeta Wyborcza.
Strażacy z oddziału Cowcasddens dostali od zwierzchników służbowe polecenie wzięcia udziału w Pride Scotia - czerwcowej dorocznej imprezie szkockich homoseksualistów. Na paradzie strażacy ubrani w odświętne uniformy rozdawali ulotki o tym, że straż pożarna służy wszystkim. W ten sposób mieli zademonstrować poparcie dla idei walki z dyskryminacją - także ze względu na orientację seksualną. Dziewięciu strażaków odmówiło udziału. Jedni argumentowali, że nie mogą się pojawić w mundurze w otoczeniu gejów, gdyż naraziłoby ich to na złośliwe żarty w pubach. Inni tłumaczyli, że przekonania religijne nie pozwalają im wziąć udziału w imprezie afirmującej homoseksualizm. Komendant oddziału wyjaśnień nie przyjął i wszczął wobec opornych postępowanie dyscyplinarne. Najstarszy rangą strażak został zdegradowany i pozbawiony 5 tys. funtów z rocznego wynagrodzenia. Pozostali dostali pisemne upomnienia. Cała dziewiątka ma uczestniczyć w przymusowych "szkoleniach różnorodności", na których uczy się poszanowania dla odmienności. Za co te kary? Zdaniem szefostwa straży odmowa pójścia na paradę równości to "zasadnicze złamanie kluczowych obowiązków". Strażacy "nie mogą i nie powinni wybierać, komu mają służyć", a "ich obowiązkiem jest chronić wszystkich, bez względu na kolor skóry, wyznanie czy orientację seksualną". Kary dla strażaków przyjęły z zadowoleniem brytyjskie organizacje gejowskie. - Gdyby odmówili pójścia do meczetu, wszyscy byliby oburzeni - tłumaczy dziennikowi "The Scotsman" Calum Irving z walczącej o prawa gejów organizacji Stonewall Scotland. Jego zdaniem utrzymywane z podatków służby nie powinny manifestować niechęci do mniejszości seksualnych, bo "geje i lesbijki też płacą podatki". Według części komentatorów stawianie znaku równości między odmową udziału w Pride Scotia a przyzwoleniem na dyskryminację to nonsens. Ukaranych wziął w obronę Kościół katolicki. Arcybiskup Glasgow Mario Conti uważa, że strażacy mieli prawo odmówić pryncypałom - zażądano od nich rozdawania ulotek na demonstracji, do której nie mieli przekonania, a ich obawy, że we własnym środowisku staną się z tego powodu pośmiewiskiem, były uzasadnione. - Wierność własnym przekonaniom jest ważniejsza od obowiązku przestrzegania poleceń czy rozkazów - mówi abp Conti. Od redakcji Jak widać poprawność polityczna nie zna granic... rozsądku. Prowadzi do tego, że w nawet najbardziej demokratycznym państwie można zostać ukaranym za przekonania. Ten na pozór drobny incydent jest poważnym ostrzeżeniem. Bardzo poważnym.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.