Kościół w Polsce, ale również w Rzymie, potrzebuje "teologicznej interpretacji komunizmu".
Jest o tym przekonany włoski historyk Kościoła prof. Alberto Melloni, który na łamach "Corriere della Sera" powraca do sprawy abp. Stanisława Wielgusa. Postulowana przez niego interpretacja musi być "wolna od ideologicznej zaciekłości i łatwych ustępstw, daleka od sądu nad historią". "Jednym słowem linia duchowa, która oddzieli nie znane od haniebnego, lecz to, co wybaczone, od tego, czego wybaczyć nie wolno. I wskaże wszystkim prostą drogę pokuty jako warunku rozpoczęcia chrześcijańskiego życia od nowa: pokuty postu, pokuty nawrócenia, pokuty jałmużny, pokuty uwolnienia się od przeszłości" - konkluduje Melloni. W swym artykule włoski historyk zwraca on uwagę na możliwość wyciągnięcia rozmaitych wniosków z przypadku metropolity warszawskiego, w zależności od zajmowanego wcześniej stanowiska wobec najważniejszych spraw Kościoła. "Kto nie chciał dostrzegać problemów Kurii Rzymskiej, którą Jan Paweł II nigdy nie rządził, może nareszcie naocznie się przekonać o kruchości systemu, owianego legendą wszechmocy, w końcu zaś bezbronnym w obliczu kłamstwa" - pisze włoski historyk. Jego zdaniem sprawa abp. Wielgusa ujawnia "coraz poważniejszy problem Kościoła", jakim jest kwestia kandydatów do biskupstwa, którzy "w praktyce okazują się niezdolni do wyrażenia pasterskiego zapału i dania przejrzystego świadectwa wierze", lecz sprowadzają tę godność do roli "kościelnych biurokratów", niejednokrotnie "polujących na medialne reflektory". Melloni przypomina, że już kard. Agostino Casaroli, główny realizator watykańskiej polityki wschodniej, "zdawał sobie sprawę, że Kościół w tych krajach przetrwał dzięki nieustannemu przeplataniu się heroizmu męczenników z małą wiarą tych, którzy szli na drobne kompromisy". "Tym bardziej wiec po roku 1989 Kościół potrzebował zdolności do wypracowania historycznej i teologicznej interpretacji nocy komunizmu; a casus Wielgus mówi, że tego narzędzia, niezbędnego do «lustracji» pamięci i przeszłości zabrakło" - napisał prof. Alberto Melloni.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.