Letnie miesiące to dla sadowników i ogrodników z okolic Sandomierza czas wytężonej pracy oraz żniw. Nie zawsze jednak urodzaj wiąże się dla nich z dobrym zyskiem i brakiem kłopotów.
Problemem jest także znalezienie rąk do pracy. Jeszcze kilka lat temu na prace sezonowe w sandomierskie rejony przybywało dużo osób zza wschodniej granicy, jednak zaostrzenia i kontrole Straży Granicznej spowodowały, że wielu gospodarzy ma problem ze znalezieniem pracowników. Zazwyczaj przy uprawach i w sadach pracują wszyscy z rodziny. To taki familijny interes. Jednak na okres zbiorów konieczne jest zatrudnienie dodatkowych osób. Najczęściej są to ludzie młodzi, którzy podczas wakacji chcą coś zarobić na własne wydatki. – Pracujemy już kilka dni przy zbiorze wiśni. Zarobek zależy od ilości zerwanych owoców. Z gospodarzem umówieni jesteśmy na 50 groszy od zebranego kilograma. Średnio można zarobić około od 80 do 100 zł dziennie – wylicza Bartosz, tegoroczny maturzysta.
Cena się zmienia
Sandomierska giełda owocowo-warzywna każdego dnia zapełnia się rolnikami, którzy przywożą tutaj to, w co obrodzą urodzajne pola. Przed wjazdem ustawiają się kolejki z busami wyładowanymi wiśnią, morelą, kalafiorem bądź nowymi ziemniakami. – Popyt i cena zmieniają się każdego dnia. Dyktuje to rynek. Wjeżdżając na giełdę, nie wiemy, czy trzeba będzie stać godzinę, czy cały dzień. Jeśli jest popyt na dany owoc, ceny idą w górę, kolejnego dnia sytuacja może być całkiem inna – opowiada pan Janusz, który handluje marchwią. W zbycie z pomocą okolicznym rolnikom przychodzi kilka firm handlowych, w tym Sandomierski Ogrodniczy Rynek Hurtowy, który nie tylko zarządza placem giełdy, ale także prowadzi współpracę z odbiorcami krajowymi i zagranicznymi.
– Obserwując urodzaj całego powiatu, można zauważyć, że – wyłączając czereśnie – sytuacja jest zadowalająca. Bardzo ładnie zapowiadają się zbiory owoców pestkowych i jabłek. Oczywiście są i w naszym rejonie miejscowości, które ucierpiały od nawałnic i gradu, i tam niestety straty w sadach są duże. Niejednokrotnie wystarczy kilka minut klęski pogodowej i nie ma po co wchodzić do sadu – wyjaśnia Maciej Skorupa, doradca zarządu spółki i równocześnie sadownik. I dodaje, że co roku pojawiają się chwilowe problemy ze zbytem, ale nie są to jakieś handlowe zapaści. – Animujemy transakcje z odbiorcami zagranicznymi i dużymi sieciami hurtowymi w Polsce. Otwiera się na nowo rynek wschodni, który jest głównym odbiorcą naszych produktów, ale także pojawiają się ciekawe perspektywy handlowe z krajami zachodnimi. Każdego roku poszerzamy naszą ofertę. W tym roku sprzedaliśmy nawet sporo rabarbaru, który zyskuje nowych producentów. Pojawia się ciekawa perspektywa handlu jabłkiem z Francją, ale to jeszcze otwarta sprawa – dodaje M. Skorupa.
Ważną i cenną inicjatywą są powstające grupy producenckie, które pozwalają połączonym w spółdzielnie rolnikom handlować bezpośrednio z dużymi odbiorcami. Dzięki dotacjom unijnym budowane są profesjonalne przechowalnie, które pozwalają na lepsze magazynowanie produktów. – Palącą potrzebą jest powstanie przetwórni warzywno-owocowych, które wykorzystałyby świeże i dobre owoce na atrakcyjne gotowe półprodukty spożywcze. To niewątpliwie poprawiłoby sytuację ze zbytem i pozwoliłoby okolicznym rolnikom na bardziej dochodową produkcję – podkreśla M. Skorupa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.