Kościół sam już sobie nie poradzi w rozwiązaniu kryzysu w zakonie betanek. Musi pomóc państwo. Najważniejsze, by - zanim zostaną podjęte działania - dobrze rozeznać rodzaj zagrożenia - przestrzega Ewa K. Czaczkowska w Rzeczpospolitej.
Zdaniem Czaczkowskiej sytuacja w klasztorze betanek w Kazimierzu Dolnym jest groźna, ale - na szczęście - nie aż tak, jak przekonywał Fakt. Rzekomy list jednej z byłych zakonnic zapowiadający zbiorowe samobójstwo to prawdopodobnie mistyfikacja. Za kilka dni sąd wyda ostatnie orzeczenia o eksmitowaniu z klasztoru 61 osób. Jest niemal pewne, że kobiety nie wyjdą dobrowolnie. Obawiam się, że gdyby nawet na dziedzińcu klasztoru stanął sam Benedykt XVI, nic by nie wskórał - uważa publicystka Rzeczpospolitej. Kościół już dawno przyznał, że wyczerpał wszystkie możliwości działania. Młyny kościelne mielą powoli, ale ta sprawa pokazuje, że czasem zbyt wolno. Konflikt trwa już niemal trzy lata - przypomina Czaczkowska. Od momentu, gdy we wrześniu 2004 r. do Watykanu pierwszy list wysłała grupa betanek zaniepokojonych działaniami przełożonej generalnej Jadwigi Ligockiej, do jej usunięcia z funkcji minął rok. Trzeba było czekać następny rok, by Watykan wydalił ze zgromadzenia zbuntowane zakonnice. Rzetelne zbadanie sprawy jest w takich sytuacjach równie ważne jak czas. Być może udałoby się uniknąć tej sytuacji, gdyby zajęto się nią bardziej energicznie i z zastosowaniem nowoczesnych metod zarządzania kryzysami - zastanawia się Czaczkowska. Tymczasem była przełożona zakonu zdążyła ze swoich zwolenniczek utworzyć sektę. Nie wiadomo, czy jest to sekta destrukcyjna, której członkowie gotowi są popełnić samobójstwo. Takich historii znamy wiele, z najtragiczniejszym bodaj samobójstwem w 1978 r. 913 członków sekty Świątynia Ludu - przypomina publicystka. Interwencje policji w takich sprawach różnie się kończyły. W 1993 r. na Ukrainie milicja zapobiegła samobójstwu członków Białego Bractwa, aresztując 700 jego zwolenników. Natomiast w tym samym roku w Teksasie policji nie udało się zapobiec samobójstwu 86 osób sekty Davida Koresha. Być może w Kazimierzu wystarczy, że do akcji wejdą policyjni negocjatorzy. Nie wykluczam jednak, że jeżeli naprawdę istnieje niebezpieczeństwo samobójstwa, konieczne może być wkroczenie antyterrorystów. Dla dobra byłych zakonnic. Ważne, by i tak napiętej atmosfery nie podsycały media i nie robiły sensacji z tego, co może się zakończyć prawdziwą tragedią - przestrzega Ewa K. Czaczkowska.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.