Budowa Świątyni Opatrzności Bożej, która jest marzeniem prymasa Józefa Glempa, może zostać wkrótce wstrzymana - napisał Dziennik. Na jej dokończenie brakuje ok. 35 milionów złotych. Zamiast wotum narodu wierni będą musieli znosić przykry widok rozpoczętej budowy.
Wstrzymanie prac już l lipca zapowiedział dobrze zwykle zorientowany w życiu kościoła tygodnik Niedziela. Informację tę uściśla ks. Bohdan Leszczewicz z zarządu fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej. - Na razie przez kilka miesięcy budowa będzie kontynuowana, ale mamy duże kłopoty, więc może wkrótce będziemy musieli ją przerwać - mówi Dziennikowi. Fundacja finansuje budowę z datków wiernych. A te nie wystarczają na kontynuowanie prac. Do stanu surowego brakuje od 30 do 35 milionów złotych. Przestój w pracach ma potrwać do czasu zgromadzenia niezbędnych środków, bo fundacja nie może też liczyć na pomoc z warszawskiej archidiecezji. - Czasami budowę trzeba wstrzymać, żeby ją potem rozpocząć - cytuje Dziennikowi słowa metropolity warszawskiego abp Kazimierza Nycza jego rzecznik ks. Jarosław Mrówczyński. Rzecznik nie potrafi powiedzieć, czy archidiecezja wspomoże finansowo budowę świątyni. - Jeśli fundacja nie ma pieniędzy, to być może budowę trzeba przerwać - mówi Dziennikowi i dodaje: - Trzeba mierzyć siły na zamiary, archidiecezja przecież się nie zadłuży, by budować Świątynię, która jest wotum narodu, a nie wotum archidiecezji - mówi. Ks. Mrówczyński podkreśla, że za budowę odpowiada fundacja powołana przez prymasa Glempa. Można w tym dostrzec sceptycyzm wobec budowy Świątyni, której potrzebę część hierarchów krytykuje. Prymasowi Glempowi wypominano, że Świątynia ma być dla niego swoistym pomnikiem. Raził jej monstrualny koszt - ponad 100 mln zł. Było to jednym z powodów trudności w pozyskiwaniu dla niej środków. Gdy budowa ruszyła, liczba jej krytyków rosła. Miało to wpływ na wiernych, którzy nie kwapią się z wpłatami na tę inwestycję. Z budową Świątyni nie byłoby problemów, gdyby do fundacji trafiła dotacja w wysokości 40 mln, którą w tegorocznym budżecie uchwalił Sejm. Problemy z ich przekazaniem ujawnił dwa miesiące temu Dziennik. Przyczyną jest prawo zabraniające finansowania z budżetu państwa budowli sakralnych. To dlatego posłowie uchwalili dotację na Centrum im. Jana Pawła II, które ma być placówką kulturalną w ramach Świątyni. Fortel się nie powiódł, bo w statucie fundacja nie ma działań na rzecz kultury. - Sprawa jest pilna, bo jeśli pieniędzy nie wykorzysta się w tym roku, to przepadną - mówi poseł PiS Tadeusz Cymański, zwolennik współfinansowania budowy z budżetu. Lekarstwem mogłoby być dopisanie stosownego zapisu. - Nie wycofujemy się z poparcia dla budowy, bo jest ona wotum narodu. Środki muszą jednak być przekazywane zgodnie z prawem, czyli na podmioty zajmujące się kulturą - mówi Jarosław Sellin, wiceminister kultury. - Negocjujemy z ministerstwem, ale wątpliwości prawne musi rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny - tłumaczy ks. Leszczewicz. Źródłem wątpliwości jest skarga do TK grupy posłów SLD, którzy w lutym zaskarżyli taką formę dotacji i czekają na termin rozprawy. - Budowa z publicznych pieniędzy budzi wątpliwości nawet wśród katolików - podkreśla wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski z PO. Tygodnik Niedziela jako kolejny powód wstrzymania prac, wskazywał zarzuty wobec firmy budowlanej Marciniak zatrudnionej przez fundację. W marcu media informowały, że firma jest bliska bankructwa, a jeden z jej właścicieli do niedawna siedział w więzieniu. - Zarząd fundacji śledzi, co dzieje się z firmą, i jeśli współpraca przyniesie nam szkody - choćby moralne, to rozwiążemy umowę - tłumaczy ks. Leszczewicz i zapowiada, że zrobi wszystko, by Świątynia w końcu powstała.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.