Ojciec Rydzyk rozwija żagle, a biskupi wyjechali na wakacje. Po ujawnieniu wykładów, w których o. Rydzyk wyzwał prezydentową od czarownic i po raz kolejny dał upust swoim antysemickim zapędom, ze strony Episkopatu nie padło słowo krytyki - napisała w Gazecie Wyborczej Katarzyna Wiśniewska.
Dlaczego biskupi milczą? - zastanawia się publicystka GW. Według niej prawdopodobne są trzy hipotezy. Pierwsza - ugodowa: Episkopat obawia się reakcji słuchaczy Radia Maryja, którzy w obronie swojego ojca dyrektora i jego otoczenia są gotowi na wszystko - w sytuacji ekstremalnej mogą nawet pójść w ruch parasolki, tak jak w dniu niedoszłego ingresu abp. Wielgusa, kiedy to rozjuszeni jego dymisją aktywiści Rodziny Radia Maryja poturbowali pod katedrą dwóch reporterów. Patrząc na ostatnie publikacje "Naszego Dziennika", który podważa wiarygodność powołanej przez Episkopat kościelnej komisji historycznej, można zakładać, że równie łatwo przyszłoby wyznawcom o. Rydzyka podjudzanym przez redaktorów toruńskich mediów wypowiedzieć wojnę samemu Episkopatowi. Dlatego biskupi wolą nie zaogniać sprawy. Hipoteza druga - wygodna: biskupi uważają, że o. Rydzykiem powinni zająć się przełożeni redemptorystów, którym bezpośrednio podlega. Jest im na rękę, że zakonnicy tak szybko powołali zespół, który przeanalizuje sprawę taśm. Nawet jeśli o jego działaniach jest na razie cicho. Mimo to biskupi nie są w sytuacji bez wyjścia. Niezależnie od tego, co prowincjał redemptorystów zrobi z samym o. Rydzykiem, Episkopat dzięki powołanej rok temu Radzie Programowej może wywrzeć wpływ na Radio Maryja, tak żeby nie padały tam więcej hasła sprzeczne z nauką Kościoła. W Radzie jest przecież czterech przedstawicieli Episkopatu: mieli czuwać nad programem Radia i decydować, co trafi na antenę. Biskupi powinni też wyegzekwować jeden z punktów swojej umowy z zakonem redemptorystów, który głosi, że "Radio Maryja nie może utożsamiać się z żadną opcją polityczną". A stopniowa zmiana kursu radia ucywilizowałaby zapewne jego słuchaczy. Dlaczego więc Episkopat znowu nie zareagował na ekscesy Rydzyka? Może jednak dlatego, że prawdziwa jest hipoteza trzecia - wspólnego frontu: Biskupi po cichu zgadzają się z o. Rydzykiem. Opisał to w "Dzienniku" dominikanin o. Wojciech Jędrzejewski: "Elementem rodzącym w wielu biskupach poczucie solidarności z księdzem dyrektorem jest obawa przed sterowaną laicyzacją. Dzieje się tak w wyniku świadomych zabiegów różnych grup ludzi, gdzie wiodącą rolę pełnią Żydzi, masoni i komuniści. Istnieje, jak sądzę, wśród biskupów mocny pogląd, że wielorakiej maści deprawatorzy chcą zniszczyć Kościół, jego autorytet i znaczenie w polskiej kulturze. Takie jest przekonanie wielu biskupów i tak ma odwagę głosić ksiądz Tadeusz". Radio Maryja tajną bronią Episkopatu? - pyta Katarzyna Wiśniewska. To ciężkie oskarżenie. Syndrom oblężonej twierdzy obcy jest na pewno wielu biskupom, np. bp. Pieronkowi czy abp. Życińskiemu, abp. Gocłowskiemu, ale wystarczy posłuchać kazań co najmniej kilkunastu innych członków Episkopatu, by przyznać o. Jędrzejewskiemu rację. Problem w tym, że zawiązując antylaicki sojusz z o. Rydzykiem, biskupi godzą się, by propagowanie ochrony życia poczętego, wierności małżeńskiej czy regularnego chodzenia do kościoła szło w parze z opluwaniem bliźnich - wnioskuje Katarzyna Wiśniewska.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.