Ksiądz zamiast telewizji

Brak komentarzy: 0

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.08.2007 06:04

- Nie chcemy się licytować na tragedie, ale te pola to dla miejscowych wszystko, co mają - mówi Gazecie Wyborczej ks. Julian Krawiecki. A "jak inni o tym nie usłyszą, to nie pomogą".

Burza gradowa przetoczyła się nad wsiami przy granicy z obwodem kaliningradzkim nie w porę - Polska żyła tragedią autokaru we Francji i huraganem pod Częstochową. Zniszczone do cna pola kukurydzy i zboża nikogo nie wzruszyły - relacjonuje Gaztea Wyborcza. Czarnogranatowa chmura nadciągnęła nad wsie w gminach Sępopol, Bartoszyce i Górowo Iławeckie w ubiegły piątek po południu. Spadł z niej grad wielkości kurzych i gęsich jaj, na dodatek o ostrych jak noże brzegach. Do tego lało jak z cebra, a silny wiatr wykręcał ze starych poniemieckich przydrożnych alei drzewa z korzeniami. - Usłyszałam, że wyje syrena alarmowa, więc chwyciłam za telefon i pytam strażaków: "Co jest?" - opowiada Dorota Górecka, burmistrz Sępopola. - Ci westchnęli i mówią: "Budżetu pani w gminie zabraknie, tragedia na polach". Poszło 1 tys. 870 ha upraw - dodaje. Najgorzej oberwała leżąca tuż przy granicy wieś Stopki, w której mieszka siedemdziesiąt osób. Grad odciął naciny z marchwi, pietruszek i selerów rosnących w przydomowych warzywniakach, poszatkował małe jak pięści kapusty, zmiażdżył ogórki i cukinie, a co najgorsze - zniszczył pola obsiane zbożami i kukurydzą. - Mam 30 ha i wszystko zniszczone - mówi Bogdan Kuper, który z kukurydzy chciał zrobić kiszonkę, a zboże zmielić na paszę dla 30 sztuk bydła - miało to starczyć na całą zimę. Tymczasem Kuper już teraz nie ma czym karmić zwierząt, bo grad ściął i stłamsił nawet trawy na łąkach. - Czworo dzieci muszę wyprawić do szkoły, w tamtym roku była susza, więc wziąłem kredyt klęskowy, który zaraz muszę zacząć spłacać. Nie wiem, co robić... - załamuje ręce rolnik, który tak jak wielu we wsi ubezpieczył tylko rzepak, który skosił późną wiosną. - Nigdy kukurydzy czy ziemniaków nikt nie ubezpieczał, kto mógł takie cudo przewidzieć? - tłumaczy się. Chłopi załamywali ręce cały piątek, w sobotę rano w obroty wzięła ich burmistrz Górecka i greckokatolicki ksiądz Julian Krawiecki. - Nagadali nam, że ludzie pomagają innym w chwilach tragedii, więc i my nie zostaniemy sami - opowiadają ludzie ze Stopek. Ale póki co pomocy się znikąd nie doczekali, tylko burmistrz wykroiła po 1 tys. zł zapomogi na rodzinę. To tyle co nic, nawet na paliwo do maszyn, by sprzątnąć na polach, nie starczy. - Dzwoniliśmy po telewizjach, ale nikt nie pokazał naszej krzywdy - mówi ks. Krawiecki, który zaczął zabiegać, by Episkopat pozwolił urządzić ogólnopolską zbiórkę w kościołach dla poszkodowanych przez burzę gradową rolników i dostał zapewnienie o pomocy z Caritas. - Ale jak Polska nie usłyszy i nie zobaczy, co tu się stało, to kto się podzieli pieniędzmi z poszkodowanymi? - pyta retorycznie ksiądz. Samorządowcy z poszkodowanych gmin zawiązali przy starostwie w Bartoszycach sztab pomocowy, utworzyli konto dla poszkodowanych. - Wpłat jest mało, bo tylko w Radiu Maryja udało mi się powiedzieć, co się u nas stało - mówi burmistrz Górecka. - Stałam ze sztabowcami na polu i debatowałam, jak by tu media ściągnąć, gdy jeden z panów wykręcił numer i powiedział: "Mów, o co chodzi". Jak przyłożyłam słuchawkę i usłyszałam, gdzie mam mówić, to mi się gorąco zrobiło, ale powiedziałam i jakiś odzew jest. Ale potrzeba nam dużo, dużo więcej. Zabiegamy, by rząd wspomógł nas pieniędzmi z rezerwy, ale żeby je dostać, nie możemy cicho siedzieć, dlatego pomóżcie - prosi "Gazetę" burmistrz Sępopola. Ks. Krawiecki: - Zniszczona do cna kukurydza czy wypłukane z rzędów ziemniaki mogą się wydawać niczym w porównaniu z katastrofą we Francji czy zerwanymi dachami pod Częstochową, ale dla miejscowych to jest wszystko, co mieli. Proszę o pomoc dla nich. Sami nie damy rady. Konto dla poszkodowanych: 78 1160 2202 0000 0000 9277 2625 z dopiskiem "Bartoszyce - pomoc gradobicie".

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona