Eksmisja eksbetanek już zaplanowana

- Poprosiliśmy o pomoc policję, ślusarza, lekarzy i psychologów. Eksmitowani zostaną wywiezieni do miejsc wskazanych przez zgromadzenie - mówi Iwona Karpiuk-Suchecka, rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej. W klasztorze w Kazimierzu przebywa 65 byłych sióstr oraz towarzyszący im eksksiądz Roman Komaryczko. - Nigdy nie było akcji na taką skalę, ale dokładamy wszelkiej staranności, by nic złego się nie wydarzyło - mówi Karpiuk-Suchecka. Janusz Wójtowicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie, poinformował, że wszelkie czynności związane z usunięciem byłych betanek z budynku będzie wykonywał komornik, natomiast rolą policji jest zapewnienie, by wszystko przebiegało zgodnie z prawem. - Będziemy zabezpieczać miejsce, żeby nikomu nic się nie stało i nie doszło do zniszczenia mienia - mówi Wójtowicz. Nie wiadomo, ilu policjantów weźmie udział w akcji. Według Radia RMF FM komornikowi może towarzyszyć nawet 100 funkcjonariuszy. Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji, wciąż liczy, że byłe betanki dobrowolnie opuszczą budynek. O eksmisję kobiet z klasztoru w Kazimierzu wystąpiło do sądu Zgromadzenie Sióstr Rodziny Betańskiej. W maju i czerwcu sąd w Puławach wydał wyroki eksmisji. Zapadły one zaocznie, gdyż żadna z osób nie stawiła się w sądzie. Wykonanie wyroku, początkowo planowane na wrzesień, zostało przesunięte, gdyż zgromadzenie musiało dopełnić formalności, czyli opłacić koszty eksmisji. Zapewnienie ochrony policji podczas akcji, ślusarza, pomocy medycznej, transportu osób, m.in. do domów rekolekcyjnych na Lubelszczyźnie, kosztowało zakon 56 tysięcy złotych. Eksmisja powinna zakończyć trzyletni konflikt w zakonie, który rozpoczął się, gdy przełożona zakonu Jadwiga Ligocka zaczęła podejmować kontrowersyjne decyzje rzekomo pod wpływem prywatnych objawień. Nowej przełożonej nie uznała część zbuntowanych sióstr. Rok temu Watykan wydalił je ze zgromadzenia, ale i tej decyzji kobiety nie uznały, do dzisiaj okupują klasztor.