Każdy ksiądz ma swoje poglądy polityczne i ma do nich prawo. Jednak nie powinien ich narzucać w kościelnym nauczaniu - mówi metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Katarzyna Wiśniewska, Jan Turnau: Jak się Ksiądz Arcybiskup czuje w nowej roli? Stolica to nie Koszalin, ale też nie Kraków, laicyzacja tu o wiele większa... Abp Kazimierz Nycz: Wiele różni te rejony, ale podstawowe elementy misji Kościoła są podobne. Na przykład działanie Kościoła przez sieć parafii, która ogniskuje wszystkie poczynania ewangelizacyjne, liturgiczne czy charytatywne. Dobrze byłoby, gdyby praca Kościoła koncentrowała się właśnie w parafii. Nawet gdy w diecezji organizuje się duszpasterstwa specjalistyczne - akademickie czy duszpasterstwo nauczycieli - trzeba to robić z wykorzystaniem parafii. Gdy wyznaczę księdza na duszpasterza np. nauczycieli, powinien on być koordynatorem tego, co się dzieje w tej sprawie w poszczególnych parafiach, i działać w duchu zasady pomocniczości. Są w Warszawie parafie, w których nauczycieli jest kilkuset, więc takich małych duszpasterstw w wielkim mieście może być co najmniej kilkadziesiąt. Diecezjalny duszpasterz nie może ich zastąpić. Musi próbować im pomóc. - Ale parafia zamiera. Z badań wynika, że ludzie nie znają na ogół nazwiska swojego proboszcza. - Dlatego myślę, że dziś głównym zadaniem Kościoła jest ożywiać parafie i walczyć z ich anonimowością. Są kraje zachodniej Europy, które po soborze ogłosiły parafie instytucjami przeżywającymi się, a dziś np. Francja próbuje je intensywnie ożywiać. Przez pryzmat parafii najlepiej widać Kościół. Tam, gdzie jest posyłany przez biskupa kapłan, i tam, gdzie jest sprawowana Eucharystia, tam jest Kościół. To widać na przykładzie duszpasterstwa liturgicznego, ale też duszpasterstw specjalistycznych i pracy charytatywnej. Jakże uboga byłaby działalność charytatywna diecezji ograniczona tylko do instytucji Caritas, a wykluczona z parafii. Może dziś najbardziej to pierwszeństwo parafii widać w sprawie duszpasterstwa akademickiego. Studentów przybyło pięciokrotnie. Skończył się czas, że byli to tylko studenci głównie studiów dziennych, z czego połowa mieszkała w akademikach. Kościół musi przyjść do studentów tam, gdzie oni mieszkają, także do studentów zaocznych. Musi do nich przyjść miejscowy ksiądz. Żeby młodzi ludzie na tak ważnym etapie życia otrzymali także propozycję ze strony Kościoła. To nie umniejsza tradycyjnych duszpasterstw akademickich, ale je dopełnia. A księżom w duszpasterstwach z tradycjami każe wręcz pomagać tym rozpoczynającym pracę ze studentami w parafiach. Niech studenci wiedzą, że w parafii ktoś na nich czeka. - Jak było w archidiecezji warszawskiej przed wyborami? Księża bardzo agitowali? - Nie będę się bawił w policjanta i sprawdzał, co który ksiądz powiedział. Wierzę w odpowiedzialność moich księży. Mogły się tu i ówdzie zdarzyć jakieś wyjątki, ale mam wrażenie, że w tych wyborach było ich znacznie mniej. Wydaje mi się, że list Episkopatu - nieograniczony wyłącznie do zachęty, by pójść do wyborów - odegrał rolę edukacyjną. Powiedzieliśmy jasno, jaka jest rola Kościoła, i wskazaliśmy granicę, której duchowni czy media katolickie nie mogą przekraczać. Jeśli zatem takie rzeczy się zdarzają, to incydentalnie i ja nie robię z tego sensacji. Swoją drogą, jest to problem, bo każdy ksiądz ma swoje poglądy i ma do tego prawo. Jednak nie powinien ich narzucać ludziom w kościelnym nauczaniu. - Jakie były te rządy PiS dla Polski? - Nie jestem ekspertem (i nie chcę być) od komentowania wydarzeń politycznych. Mam swoje prywatne poglądy, ale gdy je wyrażę, zostaną odebrane jako poglądy metropolity warszawskiego, więc się powstrzymam.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.