Człowiek Kościoła Afryki, Francji, Belgii i Polski - otwarty na ludzi, niezależnie od ich kondycji, wyważony i ciepły, ale także mistrz ciętej riposty i baczny obserwator na pozór drobnych szczegółów, a przy tym niezłomnie broniący kościelnej ortodoksji – taki obraz abp. Henryka Hosera, biskupa warszawsko-praskiego, wyłania się z opinii wielu osób, które spotkały go i współpracowały z nim w różnych dziedzinach i okresach jego posługi.
Abp Hoser jako przewodniczący Zespołu KEP ds. Bioetycznych dał się poznać jako ten, który umie słuchać i szanuje innych oraz ich opinię. - Prawdziwy człowiek środka, który dostrzega wieloaspektowość zagadnienia i stara się godzić różne racje. Jest mi w tym bardzo bliski i chyba dlatego tak dobrze się nam współpracuje. Doskonale wiem, że – jak każdy człowiek środka – bywa w trudnej sytuacji: jednych stara się przekonywać do tego, co zdaje się cenne w punkcie widzenia drugich i odwrotnie. Często nie spotyka się ze zrozumieniem. Łatwiej być zdecydowanie po jednej ze stron. A tu jedni i drudzy miewają do niego pretensje. On zaś jest zawsze spokojny, co bardzo mi imponuje – mówi ks. profesor.
Racje zaś w zakresie kwestii bioetycznych są bardzo różne i za swoje przekonania Ksiądz Arcybiskup często jest atakowany. On jednak jest konsekwentny w swoich poglądach, np. wypowiadając się w trudnych kwestiach, takich jak metoda in vitro. Podkreśla, że nie jest przeciwko ludziom poczętym tą metodą, ale przeciwko metodzie jako takiej. Zaznacza niejednokrotnie kwestie, którymi media niechętnie się zajmują, jak to np. że integralnym elementem tej metody jest selekcja embrionów, co zakłada śmierć programowaną tych mniej „wartościowych” oraz to, że nie uwzględnia się w niej praw dziecka, traktując je przedmiotowo. Niechętnie też mówi się o tym, że in vitro kilkakrotnie zwiększa możliwość wad genetycznych oraz nie leczy niepłodności. – Jedną z ciemnych stron jest fakt, że ujawniająca się w naszych czasach niepłodność jest często skutkiem długotrwałej, systematycznej walki z płodnością poprzez np. antykoncepcję systemową, hormonalną – mówił w jednym ze swoich wywiadów ks. abp Hoser.
- Jak bardzo pesymistycznie nie brzmiałyby diagnozy dotyczące przemian społecznych, kultury i gender, agresywności permisywizmu bioetycznego, które są przedmiotem obrad Zespołu, abp Hoser zawsze okazuje niezłomny optymizm i pewność interwencji Boga. Tak jakby swoimi gestami potwierdzał, że „Bóg jest większy” – konkluduje ks. prof. Longchamps de Bérier.
Według Michała Królikowskiego, podsekretarza stanu w ministerstwie sprawiedliwości, którego współpraca z abp. Hoserem rozpoczęła się od kwestii bioetycznych, znacznie bardziej rozlicza się on ze swojego działania przed Panem Jezusem niż przed opinią zewnętrzną. - Jest gotów zrezygnować z udziału w debacie medialnej, która narusza jego dobre imię, bo musiałby przekroczyć to, do czego jako biskup nie jest gotowy, czy też wypowiedzieć publicznie słowa skierowane przeciwko jego adwersarzowi – mówi minister. Jeszcze w tym roku ukaże się przygotowywany właśnie wywiad-rzeka ministra Królikowskiego z abp. Hoserem.
Według ministra, Ksiądz Arcybiskup jest przekonany, że dzisiejsza kultura buduje fikcję, że życie może obejść się bez cierpienia i stąd konstruuje wiele nowoczesnych uprawnień jednostek. Arcybiskup podkreśla często, że jest takie cierpienie w życiu człowieka, którego usunąć w sposób godziwy się nie da. - Sam zresztą jest poważnie chory, stąd jak sądzę, mówi również o sobie – konkluduje.
Umiejętność współpracy
Ksiądz abp Hoser ufa swoim współpracownikom, słucha ich i wierzy ich kompetencjom. Nie jest możliwe „załatwienie” sobie czegoś jeśli brakuje kompetencji. Potrafi dzielić się z nimi odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. – Szanuje pracę swoich współpracowników i ufa im, trzeba się bardzo "postarać", by utracić jego zaufanie. Mówi do pracowników kurii: po co ja Was mam. Nie do pomyślenia jest, że ktoś przeskoczy jakiś szczebel kompetencji i ustali coś bezpośrednio z Księdzem Arcybiskupem - mówi ks. Mateusz Matuszewski, ceremoniarz biskupi i referent ds. Jedności Chrześcijan w diecezji warszawsko-praskiej oraz konsultor Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP.
Styl zarządzania abp. Hosera Kościołem lokalnym oparty jest na współpracy, harmonii i odpowiedzialności. - Wielokrotnie powtarzał, że biskup winien pełnić rolę podobną do dyrygenta orkiestry symfonicznej: różne talenty, różne osobowości, różne charyzmaty, różne warunki pracy, ale ostatecznie dajemy jako diecezja jedno piękne brzmienie. Jawią się słabe miejsca tego modelu symfonicznego – niektórzy wolą grać solo, cały aplauz dla nich, tak jak potrafią, bez nut i nowego repertuaru – mówi ks. Wojciech Lipka, kanclerz kurii warszawsko-praskiej. - Jestem przekonany, że kto z kapłanów i świeckich poznał bliżej Księdza Arcybiskupa, ten jest gotów pójść za nim w przysłowiowy „ogień” - dodaje.
Ksiądz kanclerz mówi o sobie, że jest kurialnym weteranem, bo mija już trzynaście lat jego pracy i każdy z biskupów był opatrznościowy, najlepszy na dany czas, ale to właśnie abp Hoser wniósł do diecezji całe swe bogate doświadczenie - lekarskie, zakonne, misyjne, zachodnioeuropejskie, watykańskie. - Dzięki doświadczeniu misyjnemu i odwadze Księdza Arcybiskupa rozpoczęliśmy 11 lutego 2011 r. stałą obecność diecezji (personalną i finansową) w Sierra Leone w Afryce Zachodniej, najbiedniejszym państwie świata. Trójka naszych misjonarzy pracuje w parafii św. Augustyna w Kambii gdzie jest ok. 300 tys. mieszkańców i ok. 300 wiernych – zaznacza kanclerz.
Często dla współpracowników jest za łagodny. – Mówię mu to wprost. Może czasami dobrze jest uderzyć w stół i powiedzieć – tak ma być. On nie potrafi okazać mocniejszej ręki. Odpowiada mi, że ktoś sam ma do czegoś dojść, a nie robić coś pod wpływem jego nakazu – mówi ks. Matuszewski.
Wśród innych opinii pojawia się też taka, że jest on tak lojalny wobec swoich najbliższych współpracowników, że ci, nawet wbrew jego woli, „chronią” go przed istotnymi dla diecezji problemami.
Marek Solarczyk, biskup pomocniczy w diecezji warszawsko-praskiej, wspomina przygotowania do ingresu Księdza Arcybiskupa. – Miał bardzo skromne wymagania, ale jednym z najważniejszych była otwarta koncelebra, czyli to, że każdy ksiądz, który przyszedł na ingres, musiał mieć zapewniony udział w koncelebrowaniu Mszy św. – Myślę, że to piękny symbol szacunku dla współbraci w kapłaństwie i wspólnoty w modlitwie – opowiada biskup. – Gdy poprosił mnie na rozmowę, powierzając probostwo w katedrze, doświadczyłem jego wielkiej troski duszpasterskiej o to, aby wszystko, co dzieje się w Kościele, było żywe. Jest wielkim fanem systematyczności, a nie akcyjności – dodaje.
Podobnie bp Solarczyk wspomina drugi istotny moment, gdy dostał nominację biskupią. – Powiedział mi wtedy, że obaj będziemy następcami apostołów i obaj odpowiemy przed Panem. Dał dowód swojej wielkiej troski i odpowiedzialności, za to, co zostało nam powierzone – podsumowuje biskup. Wyrazem tej troski jest m.in. szczególne wsparcie dla księży, którzy budują nowe kościoły w diecezji; abp Hoser odwiedza ich dwa razy w roku.
Arcybiskup sam często podkreśla, że praktycznie całe swe kapłańskie życie spędził poza ojczyzną. Dlatego rozpoczynając pracę na warszawskiej Pradze potrzebował czasu na rozpoznanie aktualnej sytuacji kościelnej i społecznej. - Pamiętam radość, że przyjdzie do nas doświadczony misjonarz. Po latach widzę cechy dojrzałej postawy misyjnej: wielką zdolność akomodacji do osób, okoliczności miejsca i czasu; odwaga wobec wyzwań ewangelizacji; realizacja wszelkiego możliwego do osiągnięcia dobra, służba i wszelka pomoc napotkanym i potrzebującym, trwałe relacje ze współpracownikami – wylicza ks. Lipka.
Człowiek modlitwy i dialogu
Bp Solarczyk wspomina cały dzień spędzony na modlitwie ramię w ramię z abp. Hoserem na Stadionie Narodowym podczas rekolekcji z o. Bashoborą jako niezwykłe doświadczenie głębokiej modlitwy. – Przy przygotowywaniu oprawy liturgicznej różnych wydarzeń, obecnie np. „Dziedzińca dialogu” czy przy wielu innych okazjach, uderza mnie ogromna wiedza liturgiczna Arcybiskupa. Rzadko kiedy się zdarza, by ktoś był tak świetnie zorientowany w tej dziedzinie, jeśli nie jest liturgistą. Na jego półkach widziałem same dobre francuskie książki z tej dziedziny. Zresztą sam sposób celebrowania liturgii przez niego świadczy o jego głębokiej wierze, jest w tym bardzo wiarygodny – mówi ks. Matuszewski. - Nawet jeśli ja popełnię błąd, co przecież się zdarza, on nigdy nie wytknie tego, tylko po jakimś czasie zapyta po prostu, dlaczego to było tak czy tak. Jest bardzo taktowny. Zawsze też samym sobą wskazuje na to, że to Bóg jest w centrum liturgii, a nie biskup czy papież – dodaje.
- Dziękuję Bogu, że codziennie w gronie sześciorga domowników, mogę słuchać homilii abp. Hosera. Myślę, że wielu doświadczyło jego kunsztu homiletycznego, za czym stoją godziny pracy i modlitwy – dodaje ks. Lipka.
W parze z tym idzie skromność Księdza Arcybiskupa, podkreślana przez wszystkich rozmówców. – Gdy został biskupem diecezji warszawsko-praskiej i zobaczył elegancką limuzynę, nawet do niej nie wsiadł, powiedział „wstydziłbym się jeździć tym samochodem, proszę to sprzedać, ja jestem misjonarzem”. I tak kupiono skodę – opowiada ks. Matuszewski. Abp Hoser przyznaje też, że nie lubi odznaczeń i nie rozumie tej idei.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.