Zwolennicy nowoczesności uznali, że najważniejszym elementem rozwoju cywilizacyjnego Polski jest laicyzacja, a przynajmniej zepchnięcie Kościoła i ludzi wierzących do kruchty - napisał publicysta Rzeczpospolitej Tomasz P. Terlikowski.
U obu pojawiają się zresztą dokładnie te same terminy: integryzm, fundamentalizm, nieodpowiedzialność - wylicza Terlikowski. - Nieco dalej na tej drodze zajdzie Michalski, który o porażki polskiej prawicy oskarży samego Pana Boga („Gdy prawica spotyka Boga”, Dziennik 18.04.2007 r.). Ale i Czech nie ukrywa, że w postawie katolickich konserwatystów najniebezpieczniejsze jest to, że mają oni poglądy i (by posłużyć się cytatem) „nie zawahają się ich użyć”. „Będą składać projekty ustaw, zbierać pod nimi tysiące podpisów, urządzać marsze pro life. Nie ustaną w wysiłkach” – przestrzega publicysta Wyborczej przed działaniami, które jego macierzystej gazecie nie przeszkadzają, pod warunkiem że podejmowane są przez środowiska gejowskie czy feministyczne. Wtedy nie jest to naruszanie spokoju społecznego, ale debata o granicach praw ludzkich…I nie ma w tym nic zaskakującego. Po prostu obie gazety i publikujący w nich zwolennicy nowoczesności przyjęli, że jedynym modelem rozwoju cywilizacyjnego jest okcydentalizacja, co przyznał (w rozmowie z Ludwikiem Dornem) Michalski. Jej istotnym elementem pozostaje laicyzacja, a przynajmniej zepchnięcie Kościoła i ludzi wierzących do kruchty. Chrześcijanom wolno zatem głosić swoje poglądy na temat homoseksualizmu na kazaniach, ale już nie w parlamencie czy nawet na wykładzie uniwersyteckim. Włoski filozof i polityk chadecki Rocco Butiglione może więc zostać słusznie ukarany za słowa o homoseksualizmie (których zresztą nie wypowiedział). Ale już etyk i feministka Magdalena Środa sugerująca, że katolicy zajmują się głównie biciem żon i dzieci, sprawdza jedynie dopuszczalne granice wypowiedzi. Ten wzór państwa różnorodnego, takiego jak w Europie Zachodniej, pozostaje „nadzieją” zarówno skrajnych jak i „zmęczonych liberałów” (vide wywiad Cezarego Michalskiego udzielony Krytyce Politycznej nr 13/2007). Nadzieje na różnorodność i laickość to nie wszystko - wskazuje publicysta Rzeczpospolitej. Za krytyką „państwa wyznaniowego” idzie wizja „państwa świeckiego”. Podstawowym żądaniem jest więc wyrzucenie religii ze szkół (albo przynajmniej egzekwowanie przez państwo tego, czego nie chcą egzekwować rodzice i uczniowie – czyli lekcji etyki), dopuszczenie aborcji na życzenie („zmęczony liberał” Michalski postuluje „tylko” wprowadzenie w obieg pigułki wczesnoporonnej) oraz ograniczenie wpływu ludzi wierzących i hierarchów na życie publiczne. Już bowiem sam fakt, że politycy mogą wsłuchiwać się w opinie biskupów jest „niebezpieczny dla demokracji”. „… politycy mający oparcie w tradycjonalistycznej prowincji, gdzie hipermarketów i marszów równości nie ma, próbują wyznaczać dopuszczalne reguły życia mieszkańcom wielkich miast. To też analogia do sytuacji w Iraku” – groził już dwa lata temu Janusz Majcherek („Jak się psuje demokrację”, GW 12.12.2005 r.). Przywiązanie do tradycyjnych wartości to niejedyne zagrożenie, z jakim musi się zmierzyć „państwo niewyznaniowe”. Nie mniej groźna jest… rodzina. „Jeśli więc się podnoszą głosy wzywające do umacniania rodziny i więzi rodzinnych jako mających stabilizować życie społeczne, a tym samym demokrację, to trzeba pamiętać o możliwym zagrożeniu wynikającym z umacniania rodziny i więzi rodzinnych kosztem demokracji. Nepotyzm i jego przyrodnia siostra korupcja nie spadły na Polskę z księżyca. Wyrosły na tutejszym podglebiu społeczno-kulturowym, z niego czerpią żywotne siły” – zaznacza Majcherek.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.