Reklama

Katolicy chcą wziąć sprawy w swoje ręce

Różne stowarzyszenia, ruchy zdały sobie sprawę, że trzeba przyjąć w społeczeństwie postawę aktywną i brać sprawy w swoje ręce - mówi w rozmowie z Naszym Dziennikiem Eduardo Hertfelder, prezydent Instytutu Polityki Rodzinnej (Instituto de Politica Familiar) w Madrycie.

Reklama

- Jak więc scharakteryzować hiszpańską prawicę? Jakie wartości reprezentuje? - Na prawicy politycznej poszczególne osoby reprezentują czasem wartości prawdziwe, zdrowe, chrześcijańskie, ale na poziomie partii jest światopoglądowa porażka. Kiedy są u władzy, nie robią nic dla dobra społeczeństwa i rodziny. To wielkie rozczarowanie. Na przykład Partia Ludowa była u władzy 8 lat, z czego 4 lata miała absolutną większość w rządzie i nie zrobiła praktycznie nic w sprawie ochrony rodziny i życia. Niby nic nie zrobiła przeciwko rodzinie - tylko skonsolidowała ustawodawstwo lewicowe. Gdy ludowcy byli u władzy, to zajmowali się tylko zarządzaniem jako takim - byli dobrymi menedżerami, wyciągnęli Hiszpanię z kryzysu ekonomicznego i podnieśli bardzo wskaźniki wzrostu gospodarczego, ale odrzucili projekty społeczne. I tak o ile lewica opowiada się za jakimiś ideałami i proponuje projekty społeczne, o tyle prawica ogranicza się do projektów typu administracyjnego. - Dlaczego hiszpańska prawica jest taka słaba? Z powodu uwarunkowań historycznych kraju czy z powodu globalnej tendencji - dominacji socjalizmu i liberalizmu? - Myślę, że to zbieg różnych okoliczności jest przyczyną. Pierwszy powód to frankizm. Drugi to negatywne skojarzenia i wstyd prawicy, które pozostawiła po sobie epoka gen. Franco. Po trzecie, jest nim brak projektu społecznego. Dlaczego tak się stało? Z powodu braku koordynacji obywatelskiego przebudzenia społeczeństwa, które zaczęło się w latach 2000-2001, z braku odpowiednich liderów politycznych. To są wewnętrzne przyczyny słabości hiszpańskiej prawicy. Istnieją również czynniki zewnętrzne, takie jak potężne oddziaływanie socliberałów na kulturę światową. Dzięki Bogu te wektory sytuacji społeczno-politycznej w Hiszpanii zmieniają się obecnie. Jesteśmy jednakże spóźnieni - my, środowiska prawicowe i chrześcijańskie - w grze o kulturę i społeczeństwo o jakieś 30 lat. - Czy można się spodziewać, że najbliższe wybory parlamentarne w marcu przyniosą zmiany, że więcej uznania zyska w nich światopogląd katolicki? - Myślę, że tak, choć tych zmian oczekuję raczej w dalszej perspektywie. Obecność katolików w debacie publicznej, która właśnie się rozpoczyna i dla której impuls stanowi manifestacja 30 grudnia, zaznaczy się z czasem coraz bardziej. Znaczenie rodziny będzie coraz większe. W tym najbliższym czasie rola katolicyzmu będzie raczej teoretyczna niż faktyczna, ale w ciągu kolejnych 4-10 lat już znaczna. Jestem więc optymistą, tyle że nie spodziewam się zbyt wiele po najbliższych wyborach. - Miejmy nadzieję, że sytuacja w Hiszpanii rozwinie się w zarysowanym przez Pana kierunku - serdecznie tego życzę. - My, hiszpańscy katolicy, przyzwyczailiśmy się do tego, że władze - czy to kościelne, czy świeckie - wszystko zrobią za nas. Teraz zdaliśmy sobie sprawę z tego, że musimy brać sprawy w swoje ręce. Na początek mamy projekt społeczny - konkretną wizję rodziny do zaproponowania. Teraz trzeba na rzecz tego pracować i walczyć. Ten plan wydaje się tak prosty i skromny, a jednak wiele kosztowało dojście do tego punktu, w którym teraz jesteśmy. rozmawiała Małgorzata Lebiediuk

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8
9 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 1
7°C Czwartek
dzień
7°C Czwartek
wieczór
6°C Piątek
noc
5°C Piątek
rano
wiecej »

Reklama