Po osiemnastu latach nauczania religii w szkole polscy rodzice uważają lekcje tego przedmiotu za ważne, ale chcą ich powrotu do salek przy kościołach. To główne wnioski z badania opinii przeprowadzonego na zlecenie Polski przez firmę ARC Rynek i Opinia.
Badania zleciliśmy po naszym czwartkowym tekście, w którym ujawniliśmy, że coraz więcej uczniów rezygnuje z chodzenia na religię. Z naszych danych wynikało, że w dużych miastach na katechezie pojawia się zaledwie połowa uczniów. To wymagało dokładniejszego przyjrzenia się kwestii nauczania religii w wolnej Polsce. I odpowiedzi na pytanie, czy wprowadzenie religii do szkół nie okazało się błędem. Wyniki badań pokazują, że prawie 51 proc. rodziców dzieci w wieku szkolnym chce, by katecheza wróciła do przyparafialnych salek. Znacznie mniej, bo tylko 35 proc. badanych uważa, że lekcje religii powinny zostać w szkole. Obecna sytuacja sprawia, że dla wielu uczniów katecheza wrzucona między matematykę i biologię czy fizykę stała się jednym z wielu nielubianych przedmiotów szkolnych. To nie służy ani szkole, ani Kościołowi. Władze szkolne i kościelne powinny jeszcze raz rozpocząć dyskusję, jak najlepiej zorganizować nauczanie religii. - Wyniki tego sondażu to głos za tym, żeby religia stała się czymś więcej niż jednym ze szkolnych przedmiotów, żeby była nauczaniem życia we wspólnocie parafialnej, kształtowała więź z lokalną społecznością kościelną - mówi ojciec Jacek Prusak, jezuita i katecheta z wieloletnim stażem. Konkretne rozwiązanie tego problemu podaje dyrektor Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski: - Na pewno nie należy całkowicie rezygnować z religii w szkole, ale część lekcji katechezy przeniósłbym do parafii. Taki system mieszany wprowadzili niedawno Litwini, bo zauważyli, że katechizowanie wyłącznie w szkole przynosi za małe owoce. Nie gaśnie spór o to, gdzie powinny odbywać się zajęcia z religii. Choć mija właśnie 18 lat od momentu, gdy katecheza stała się przedmiotem nauczanym w szkołach, Polacy mają wątpliwości, czy była to słuszna decyzja. I zauważają coraz więcej negatywnych konsekwencji tamtych zmian. - Mój syn, choć jest religijny, zupełnie nie interesuje się tym, co się dzieje w naszej parafii - mówi Anna Tomaszewska z Warszawy, matka licealisty. - Do szkoły chodzi w innej dzielnicy, religii uczą go księża z parafii, na terenie której leży szkoła, a rok temu stwierdził, że na niedzielne msze będzie chodził do duszpasterstwa młodzieżowego dominikanów. Efekt jest taki, że syn Tomaszewskiej księży ze swojej parafii widzi tylko raz w roku - gdy przychodzą po kolędzie. - Zupełnie nie czuje się związany z tą najbliższą wspólnotą, nie wie, co się dzieje w jego parafii - mówi. Jej zdaniem taka postawa syna to właśnie efekt uboczny nauczania religii w szkołach, a nie w parafii. - Ja uczyłam się religii w salce przy kościele, dzięki temu byłam zżyta z parafią, angażowałam się w różne inicjatywy, czułam więź z najbliższą wspólnotą - mówi. - Dlatego wrzucenie religii do szkół uważam za błąd, który Kościołowi przyniesie więcej strat niż pożytku. Takie same poglądy ma ponad połowa Polaków. Jak wynika z przeprowadzonego na zlecenie "Polski" badania, aż 50,8 proc. osób uważa, że lekcje religii powinny wrócić do salek katechetycznych przy parafiach. Zdaniem o. Jacka Prusaka tak wysoki wynik w jakimś stopniu można tłumaczyć sentymentem za czasami uczniowskimi. - Ludzie, którzy dziś są rodzicami i chcą, by ich dzieci chodziły na religię do parafii, po prostu miło wspominają czasy, kiedy sami tam właśnie chodzili na religię i idealizują tamten czas - mówi.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.