"Benedykt XVI chciał skłonić lefebrystów do większego umiarkowania, tymczasem - w dużej mierze na skutek watykańskich zaniedbań - świat zobaczył w tej decyzji gotowość bezwarunkowego ich przygarnięcia" - twierdzi Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika „Więź".
"Z naiwności watykańskich urzędników zaczęli zresztą już jawnie drwić sami lefebryści" - dorzuca Nosowski. Bp Bernard Tissier de Mallerais – jeden z czterech, z których zdjęto ekskomunikę – oświadczył z pychą w wywiadzie dla „La Stampa": „My nie zmienimy naszego stanowiska, mamy natomiast zamiar nawrócić Rzym, to jest przeciągnąć Watykan na naszą stronę". "Najsmutniejsze dla mnie w tym wszystkim jest to, że wielkoduszność Benedykta XVI wobec tradycjonalistów powoduje, iż po raz kolejny pojawiają się zarzuty, że obecny papież jest przeciwnikiem dialogu z judaizmem. (...) Zarzucanie Benedyktowi XVI niechęci do Żydów jest bezpodstawne" - pisze Nosowski. Podkreśla, że Papież wykonał kilka przełomowych gestów wobec Żydów, które jednak pozostają właściwie nieznane. "Wszystkie bowiem dokonują się na – typowym dla obecnego papieża – poziomie teologicznym, czego nie potrafią docenić i opisać współczesne media". "Co zatem dalej z lefebrystami? - pyta Nosowski. - Zapewne dojdzie wśród nich do rozłamu. Bardziej umiarkowani – z bp. Fellayem, który ostatnio nawet publicznie nazwał Żydów „starszymi braćmi", na czele – wrócą do komunii z Rzymem. Radykałowie zaś nadal będą tworzyli jedynie słuszną alternatywę. A co z całym Kościołem? Wierzę, że łódź Kościoła – chybotana, także od wewnątrz, sprzecznymi wiatrami progresizmu i tradycjonalizmu – zacznie odzyskiwać równowagę. Wszak nie jesteśmy w tej łodzi sami. Pan czuwa, nawet jeśli czasami wydaje się, że śpi..." - czytamy.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.