Dziesiątki kilogramów złota, duże pieniądze, napady i strzelaniny. Służby specjalne kooperujące z przestępcami i korzystający na tym komunistyczni dygnitarze. Historia afery „Żelazo” nadaje się na dobry film sensacyjny.
Jeśli taki film powstanie, jego konsultantami z powodzeniem mogą zostać historycy Piotr Gontarczyk i Witold Bagieński. Instytut Pamięci Narodowej w serii „Dokumenty” wydał przygotowaną przez nich edycję podstawowych źródeł w tej sprawie. – Chodziło nam o samą esencję: kto z funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL prowadził sprawę „Żelazo”, kto z partyjnej wierchuszki wiedział o tych działaniach, korzystał na ich prowadzeniu – mówi w rozmowie z GN Witold Bagieński. – Charakter i skala tej sprawy pokazują, czym był aparat bezpieczeństwa komunistycznego państwa. Odsłania, jaki poziom prezentowały elity tego państwa skupione wokół MSW i PZPR – dodaje Piotr Gontarczyk. Chodzi o tajną operację wywiadu PRL i kontakty funkcjonariuszy z braćmi Janoszami, pochodzącymi ze wsi Świnna koło Żywca. Pod koniec lat 50. XX wieku mieszkali oni na Dolnym Śląsku. Najstarszy, Mieczysław, był prokuratorem w Jeleniej Górze i Wrocławiu. Trzej młodsi bracia prowadzili małą hutę szkła w Cieplicach k. Jeleniej Góry. Mieli jeszcze siostrę. – Na życiu Mieczysława, Kazimierza i Jana zaważył wyjazd do Francji z wycieczką zorganizowaną przez Polski Związek Motorowy. Podczas drogi powrotnej przez RFN odłączyli się od swojej grupy i postanowili pozostać za granicą. Znaleźli się w obozie dla uchodźców w Zirndorfie, a później ich drogi się rozeszły. Po wielu perypetiach, w 1963 r. zamieszkali w dzielnicy St. Pauli w Hamburgu. Prowadzili bary, nocne lokale oraz robili szemrane interesy – opowiada Witold Bagieński. Gdy Janoszowie odmówili powrotu do kraju, funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa zaczęli zbierać o nich informacje. Działania koordynował Wydział VI Departamentu II MSW, kontrwywiad PRL zajmujący się sprawami uciekinierów. W 1962 r. – przez ich brata Józefa Janosza – SB udało się skontaktować z Mieczysławem Janoszem. Został zwerbowany do współpracy jako TW „Maj”. W styczniu 1963 r. tajnym współpracownikiem o ps. „Kamieja” został Kazimierz Janosz. Wiedział o tym Jan, trzeci z braci. Szybko zaczął być traktowany przez służby jako kontakt operacyjny ps. „Janek”. – Przez kilka kolejnych lat dostarczali kontrwywiadowi informacji na temat środowiska uciekinierów z PRL, przebywających głównie na terenie RFN. W drugiej połowie 1963 r. nadzór nad ich sprawami przejął Wydział III Departamentu II MSW, zajmujący się rozpracowywaniem zachodnioniemieckiego wywiadu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.