Bohaterowie do kąta

Z mieszanymi uczuciami przyjąłem sugestie Metra, że książka ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego będzie hitem. Dlaczego? Ponieważ z tej informacji wynika, że jej odbiór jeszcze przed publikacją został zafałszowany. Metro napisało wyraźnie: „książka o księżach agentach”. A przecież ma to być książka o prześladowaniu Kościoła katolickiego w czasach PRL. Tak przynajmniej wielokrotnie zapowiadał ks. Zaleski. Zapowiedź Metra jasno pokazuje, że sukces książki ma wynikać nie z pokazania prawdy o tym, czego doświadczył Kościół katolicki w Polsce w minionym półwieczu, ale z podania nazwisk księży, którzy zostali zarejestrowani przez SB jako tajni współpracownicy. Ks. Zaleski zapowiada, że pokaże bohaterskich duchownych, którzy nie dali się złamać, którzy nawet wobec największych represji pozostali wierni. To o nich ma według słów Autora mówić większość przygotowywanej publikacji. Ale już widać, że spora część z tych, którzy sięgną po tę książkę, pominie ich dzieje i z wypiekami na twarzy szukać będzie nazwisk księży agentów. A im bardziej znane nazwiska, tym lepiej. Prawdziwi bohaterowie już dziś dowiadują się, że nadal będą musieli stać w kącie, bo od nich bardziej interesujący są ci, którzy zrobili coś złego. Fascynacja złem jest dziś niezwykle zaraźliwą chorobą. Roznosi się ona za pośrednictwem mediów, które hołdują zasadzie, że dobra wiadomość, to zła wiadomość. „Dobro jest nudne” – słyszę niejednokrotnie od znajomych dziennikarzy. I strach mnie oblatuje, bo mam świadomość, że nieustanne gloryfikowanie zła wprowadza zamęt w serca i umysły nawet najbardziej odpornych ludzi. Mam nadzieję, że wbrew takim zapowiedziom, jak ta w Metrze, przyszli czytelnicy książki ks. Zaleskiego przeczytają ją całą, a nie tylko rozdziały poświęcone agentom. Jeśli tego nie zrobią, popełnią świństwo wobec tych wszystkich, którzy doznawali prześladowań, cierpieli, byli łamani, szantażowani, a nieraz i bici, ale nie ulegli. To oni zasługują na to, aby na stałe wejść do historii. Bo to oni ją tak naprawdę tworzyli.