Sebastian powiesił się w łazience, gdy usłyszał, że jego rodzina zostanie rozdzielona. Trwa wyjaśnianie przyczyn tej tragedii.
Matka, chłopiec i trójka jego rodzeństwa trafili do Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach, bo z powodu biedy stracili dach nad głową. Sąd zdecydował, że rodzinę trzeba rozdzielić, gdyż matka jest „niewydolna wychowawczo”. Sebastian miał trafić do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Do Centrum przyszedł po niego dyrektor tej placówki. Po rozmowie z nim chłopiec kategorycznie odmówił udania się do ośrodka, trzasnął drzwiami od lodówki i poszedł do swojego pokoju. Z Sebastianem próbowała rozmawiać także kierowniczka centrum. Jednak ostatecznie chłopiec został sam – nie było przy nim wówczas asystentki rodziny ani psychologa. Nie zaczekano też na matkę, która poszła do przedszkola po najmłodszą córkę. A przecież dzieci w nowej sytuacji mogły być zdezorientowane. Być może nawet myślały, że więcej nie zobaczą matki.
Prokuratura sprawdzi, czy zawinił któryś z pracowników Centrum. Jednak trzeba też spytać o zasadność decyzji sądu o rozdzieleniu rodziny. – Matka nie zabezpieczała dzieciom podstawowych potrzeb życiowych, łącznie z kwestią wyżywienia. Niewłaściwie gospodarowała, i tak skromnymi, środkami z zasiłków. We wszystkim musiała wyręczać ją asystentka rodziny – wyjaśnia w rozmowie z GN Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach. – Ta rodzina była trwale bezdomna, przemieszczała się po różnych ośrodkach w Polsce. Przez pewien czas mieszkała nawet na terenie ogródków działkowych. Dlatego biegli psycholodzy orzekli, że takie rozwiązanie będzie dla dzieci najlepsze. Matka przeciwko decyzji sądu nie protestowała, dopiero teraz, po tragedii, chce się od tego postanowienia odwołać.
Mimo poważnych zastrzeżeń wobec matki, wyjaśnienie rzecznika wskazuje raczej na biedę i niezaradność życiową kobiety niż na jej niewydolność wychowawczą. Tymczasem rozdzielenie rodziny powinno być ostatecznością, stosowaną tylko wtedy, gdy trzeba ochronić zdrowie i życia dziecka. Czy faktycznie tak było w tym przypadku? To nie pierwsza w Polsce decyzja sądu budząca podobne wątpliwości.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.