Najważniejsze polskie media raczej nie zajmują się losem diakonów, dlaczego więc tyle zainteresowania poświęciły diakonowi Miszkowi?
Równo rok temu polskie media z troską informowały o tym, że pewien krakowski jezuita będzie musiał zmienić placówkę. Chodziło o Andrzeja Miszka, jezuickiego diakona, którego większość dziennikarzy tytułowała na wyrost księdzem lub ojcem (co zwyczajowo odnosi się do tych, którzy otrzymali święcenia prezbiteratu - ale mniejsza o szczegóły). Najważniejsze polskie media raczej nie zajmują się losem diakonów, dlaczego więc tyle zainteresowania poświęciły diakonowi Miszkowi? Bo Andrzej Miszk to jezuita, który publikował na jezuickiej wówczas stronie www.tezeusz.pl teksty na temat lustracji. Szczególnie głośny stał się jego wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. W tym wywiadzie ks. Zaleski podzielił się częścią swojej wiedzy na temat współpracowników SB wśród członków zakonu założonego przez św. Ignacego z Loyoli. Bez nazwisk, ale z pseudonimami i pewnymi szczegółami, które ułatwiały rozszyfrowanie, kto jest kim. Po tym wywiadzie, jak informowały media, jego przełożony zabronił mu pisania na temat lustracji i wydał zakaz wypowiadania się w mediach. Natychmiast znaleźli się obrońcy wolności słowa w zakonie jezuitów. No i obrońcy diakona Miszka. Prowincjał Krzysztof Dyrek musiał się tłumaczyć przed dziennikarzami. Ale decyzji nie zmienił. Nazwisko Andrzeja Miszka pojawiło się w mediach znowu w ciągu roku, gdy jego przełożeni (nie tylko prowincjał) nie dopuścili go do święceń prezbiteratu. Szum był nieduży. Ale teraz jeden z czołowych polskich tygodników opinii postanowił donieść, że „Jezuici wyrzucają ojca Miszka za wywiad z ks. Zaleskim” (znowu „ojca”!). Otóż nie. Z pewnością diakon Miszk, jeżeli istotnie otrzymał radę odejścia z zakonu, to nie za wywiad z ks. Isakowiczem. Wszystko wskazuje, że za brak posłuszeństwa. W Przeglądzie Powszechnym (nr 11/2006) przełożony innej prowincji jezuickiej o. Dariusz Kowalczyk, powiedział „Choć bezpośrednio nie byłem zaangażowany w ten trudny konflikt w Prowincji Krakowskiej, to chciałbym dodać, a z tego, co wiem, znakomita większość współbraci podziela ten pogląd, że to, co mówili w mediach wymienieni jezuici Miszk i Mądel w pewnym momencie zaczęło być łamaniem ślubu posłuszeństwa. Rozumiem, że ktoś może mieć pasję i temperament niezależnego publicysty. Szanuję tego rodzaju powołanie, ale zakon jest zakonem. Nie można, będąc jezuitą, w imię ideałów niezależnego publicysty atakować strukturę zakonną za to, że nie respektuje tego rodzaju ideałów”. Kościelne (nie tylko zakonne i nie tylko jezuickie) struktury oparte są na posłuszeństwie. Nic dziwnego, że gdy ktoś tę zasadę w sposób jaskrawy nie tylko narusza, ale odrzuca, otrzymuje radę, aby swoje powołanie realizował tam, gdzie nie ma konfliktu między jego pragnieniami a wolą przełożonych. W Kościele od dwóch tysięcy lat przełożeni odpowiadają za rozpoznawanie powołania kandydatów do stanu duchownego. Te zasady nie będą zmieniane dla nawet najbardziej znanego diakona. I nie pomogą interwencyjne artykuły w nawet najbardziej poczytnych gazetach. A jeśli Andrzej Miszk rzeczywiście ma powołanie kapłańskie i szczerze chce na nie odpowiedzieć, to i tak księdzem zostanie. Dzieje Kościoła przynoszą mnóstwo przykładów duchownych, którzy do święceń dochodzili bardzo trudną drogą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.