Reklama

Przerost formy nad treścią?

Co to jest: rude, z dużą kitką, skacze po drzewach i je orzechy? Podobno tylko na lekcji religii może przyjść komuś do głowy, że wbrew pierwszej intuicji nie jest to wiewiórka, ale Pan Jezus.

Reklama

Ten stary kawał przypomina mi się, ilekroć zdarzy mi się być na Mszy z udziałem dzieci, a ksiądz postanawia, że podczas homilii sobie z nimi porozmawia. Najczęściej nic z takiego kazania nie mam. I podejrzewam, że spora cześć dzieci też. Pół biedy, gdy pytania są zbyt proste. Gorzej, gdy ksiądz każe zgadywać co ma na myśli. Metoda skuteczna w małej grupie, od biedy sprawdzająca się w klasie, nie bardzo się sprawdza przy setce dzieci. Zwłaszcza, gdy jest mało umiejętnie stosowana. Obawiam się, że podobnie może być z metodami, które stosuje w swoich kazaniach ks. Jacek Stryczek. Sporo o nich ostatnio informowały media, a dziś napisała jeszcze Polska Gazeta Krakowska. Multimedialne pokazy, jazda na rowerku. A wszystko po to, żeby trafić do odbiorcy. Dobrze brzmi. Pewnie dlatego księża nie mówią nie. Ja jednak mam wątpliwości. Nie tylko dlatego, że należę do podobno wymierającego gatunku tych, którzy lubią słuchać i nie przepadają za rozgardiaszem, jaki nieuchronnie wprowadza zastosowanie takich metod. Przede wszystkim dlatego, że nie jestem pewien czy homilia, część Liturgii Słowa, jest dobrym miejscem na tego rodzaju eksperymenty. Multimedialny przerywnik między odczytaniem Ewangelii a uroczystym wyznaniem wiary po prostu mnie razi. Rację mają ci, którzy widzą potrzebę skutecznego docierania do dzisiejszego człowieka z przekazem Ewangelii. Prawdą jest, że prorocy też potrafili szokować, wykonując różne teatralne gesty. Obawiam się jednak, że entuzjaści takich metod zapomnieli, że do kościoła przychodzą ci, którzy i tak przyjść chcieli. Może często – tak jak ja – nie dla spełnienia obowiązku, ale dla spotkania z Chrystusem we wspólnocie Kościoła. Takich ludzi nie trzeba szokować metodami, zaskakiwać pomysłowością, niecodziennym ujęciem problemu. To dobre dla ulicznych ewangelizacji czy w szkolnej katechezie. Podczas Eucharystii wystarczy rzetelnie przygotowane kazanie. Jako ten, który zawsze słucha, oczekuję od głoszącego homilie księdza niewiele. Przede wszystkim tego, by sam wiedział o czym mówi. Gdy w Boże Narodzenie słyszę kazanie o nastroju wigilijnej nocy i kultywowaniu narodowej tradycji wiem, że kaznodzieja nie rozumie istoty Bożego Narodzenia. Chciałbym też by sam był zainteresowany tym, co mówi. Inaczej wszystko zamienia się w pobożne ględzenie. Gdy jeszcze ma odwagę czerpać z tekstów biblijnych, a nie traktować ich jedynie jako pretekstu do bardziej ogólnych przemyśleń, jest super. Nie chciałbym, żeby moje pisanie zostało odebrane jako totalna krytyka nowych pomysłów. Być może nie mam racji i nie rozumiem dzisiejszego, przyzwyczajonego do fajerwerków człowieka. Bardziej chodzi mi o to, by nie zapominać o tradycyjnych metodach. I tych naprawdę wielu, których ciągłe szokowanie, wstrząsanie i zaskakiwanie najzwyczajniej w świecie męczy. Po prostu boję się, że tak jak w przypadku homilii dla dzieci, ciągłe stosowanie takich metod spowoduje, że forma przyćmi treść.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
3°C Wtorek
wieczór
wiecej »