Boję się, że wizja Kościoła, rozumianego jako wspólnota wiary, kultu i miłości braterskiej zostanie zredukowana do poziomu restauracji, zaspokajającej mniej lub bardziej wysublimowane apetyty.
Coraz więcej osób poszukuje duszpasterstwa zaspokajającego ich potrzeby duchowe. Ta informacja powinna cieszyć. Wynika z niej, że w wielu parafiach nie brakuje księży z pomysłami, potrafiących mówić o Bogu w sposób zrozumiały dla współczesnego człowieka oraz troszczących się o piękno liturgii. Świadczy również o tym, że w dorosłe życie wchodzi pokolenie, przez lata uczone na katechezie, oazach i innych formach rekolekcji, przeżywania Mszy św. w sposób świadomy, czynny i pełny. Czytając o mijających własny kościół parafialny w drodze na bardziej atrakcyjną Mszę odczuwam jednak pewien niepokój. Jego źródłem wcale nie jest lęk o zmniejszającą się tacę. Boję się, że wizja Kościoła, rozumianego jako wspólnota wiary, kultu i miłości braterskiej zostanie zredukowana do poziomu restauracji, zaspokajającej mniej lub bardziej wysublimowane apetyty. W opuszczonej parafii pozostaną dzieci ulicy, rodziny patologiczne czy zagubiona młodzież. Dodajmy – z księdzem, który podobnie jak z kazaniem, nie ma pomysłu, jak tę przestrzeń zagospodarować. Sygnalizowane obawy nie znaczą, że jestem przeciwnikiem wędrówek poza parafię w poszukiwaniu lepiej przygotowanej liturgii. Wręcz przeciwnie. Uważam, że wiele czynników zewnętrznych (migracja, szkoły poza parafią, oddzielenie miejsca pracy od miejsca zamieszkania, etc.) sprawi, że „do głosu dochodzić będzie w coraz większym zakresie potrzeba rozwijania duszpasterstwa ponadparafialnego” (Ks. R. Kamiński, Duszpasterstwo w społeczeństwie pluralistycznym, s. 12). W jego ramach będą powstawać ośrodki, specjalizujące się w pracy z małymi dziećmi, młodzieżą, rodzinami czy różnymi grupami zawodowymi. Miejscem weryfikującym skuteczność tego typu duszpasterstwa będzie jednak parafia. Bo wspólnoty miłości braterskiej nie buduje się wyłącznie z ludźmi myślącymi i modlącymi się podobnie jak my, spotykającymi się z nami przez godzinę lub dwie w tygodniu. Ta braterska wspólnota to przede wszystkim najbliższe otoczenie, sąsiedzi z tego samego bloku czy ulicy, jednym słowem moja parafia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.