Jest ważna analogia w działaniu Kościoła i państwa. Niepopularne działania muszą być zrozumiałe. Zakładanie, że ludzie powinni przyjąć w milczeniu nawet to, czego nie rozumieją dzisiaj już nie jest możliwe. Coraz częściej widać też skutki niezrozumienia...
To nie żart, tylko opinia pewnego teologa niemieckiego, wypowiedziana w związku ze zdjęciem ekskomuniki z biskupa-negacjonisty. Można tę wypowiedź potraktować jak dobrą anegdotę, gdyby nie fakt, że nie jest jedynym człowiekiem, który pomylił Kościół z partią polityczną, a papieża z premierem rządu. Tego typu pomyłki w interpretacji w dzisiejszym świecie są częste. Jeśli czołowy polityk wykonuje niezrozumiałe społecznie gesty i traci poparcie, powinien (dla dobra partii i jej wizerunku) ustąpić. Inaczej słupki poparcia drastycznie spadną, a wraz z nimi szanse w kolejnych wyborach. Partia nie może sobie pozwalać na gesty niepoprawne politycznie. Kościół bez wątpienia partią nie jest. Nie może w swojej działalności kierować się słupkami poparcia i ustalać obowiązującego kierunku w głosowaniu. Argument: zmodyfikujcie nauczanie, bo ludzie was zostawią musi zostać zignorowany. Jest jednak ważna analogia w działaniu Kościoła i państwa. Niepopularne działania muszą być zrozumiałe. Zakładanie, że ludzie powinni przyjąć w milczeniu nawet to, czego nie rozumieją dzisiaj już nie jest możliwe. Coraz częściej widać też skutki niezrozumienia w postaci stwierdzenia: „Jestem katolikiem, ale z tymi punktami nauki Kościoła się nie zgadzam”. Co gorsza, coraz częściej nie rozumieją decyzji Kościoła nawet ci, którzy powinni umieć je wyjaśnić. Z punktu widzenia wizerunku partii politycznej przyjmowanie do niej osób kontrowersyjnych w sposób niepopularny społecznie jest samobójstwem. Na takiej decyzji się wyłącznie traci. Z tej perspektywy oceniają sprawę biskupi Wiednia czy Hamburga. Szkoda tylko, że nie widzą sedna. Kościół nie może zaakceptować schizmy. Nie może z powodów wizerunkowych odmawiać powrotu do jedności. Sprawa wypowiedzi bpa Williamsona, choć odbija się na stosunkach międzynarodowych, dialogu międzyreligijnym i obrazie Kościoła w świecie, jest w istocie marginalna. Dużo bardziej niepokojące są wypowiedzi pozostałych członków Bractwa, wprost sprzeciwiające się obecnemu nauczaniu Kościoła. Faktycznie znajdujemy się w tej chwili dokładnie w tym punkcie, co w 1988 r., gdy po kolejnych rozmowach i wstępnym podpisaniu dokumentów ostatecznie abp Lefebvre zmienił decyzję, a niedługo później zdecydował o wyświęceniu biskupów bez zgody papieża. Wracamy do rozmów i prób dojścia do pełnej jedności, choć po wypowiedzi bpa Bernarda Tissiera de Mallerais: „mamy zamiar nawrócić Rzym” nadzieja na takie zakończenie sprawy może wydawać się naiwnością. Najbardziej jednak niepokoi, że tak wielkie trudności ma Kościół z wytłumaczeniem tej sytuacji własnym członkom.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.