Seksmisja i nuda

Komentarzy: 10

Krzysztof Błażyca

publikacja 13.02.2009 15:14

No i stało się. Już za chwileczkę, już za momencik małolaty z ministerialnym błogosławieństwem będą się mogły rozkręcić (bo, że kręcą ze sobą to stare jak świat). Projekt obowiązkowego wychowania seksualnego, przewidzianego dla dzieci od piątej klasy wzwyż ma wejść w życie od nowego roku szkolnego - donosi "Dziennik" a za nim TVN 24.

Obok grupy katolickich oszołomów (jakby chcieli ich postrzegać zwolennicy lennonowskiego: „All we need is love”), którzy więcej niż z wątpliwością patrzą na zasadność i wychowawczą poprawność takich zabiegów, nie brak i zacierających ręce radosnych piewców jedynie poprawnego uświadamiania (sic!) społeczeństwa (czytaj: dzieci). Ot, jak np. „ratownicy” z Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton. O bezwzględnej potrzebie obowiązkowej i profesjonalnej (tzn. jakiej?) edukacji seksualnej próbuje przekonać na łamach „Dziennika” przedstawicielka tej organizacji, Szanowna Pani Anna Grzywacz. Jednym z powodów tego edukacyjnego zabiegu miałoby być m.in. … przeciwdziałanie nudzie. Ubolewa, i oburza się pani Anna na łamach „Dziennika”: „Już teraz odbieramy codziennie wiele e-maili, w których młodzież skarży się, że lekcje nie odbywają się albo są nudne. Zdarza się też, że padają na nich rewelacje typu, że homoseksualizm jest chorobą, antykoncepcja hormonalna powoduje kłopoty z płodnością, a masturbacja szkodzi”. Zgodziłbym się z Panią Anną, że lekcje rzeczywiście mogą trącić nudą (dlaczego miałbym nie wierzyć naszej młodzieży?). I nie ma nic piękniejszego niż umieć wzbudzić entuzjazm uczniów. Skręca się jednak we mnie wszystek, gdy czytam słowa Pani Anny o „rewelacjach”. Ale co mógłbym napisać, skoro i tak jestem oszołomem? Że myli się Pani, Pani Anno, co do „rewelacyjnego” charakteru informacji, które z dość czytelnym sarkazmem Pani przytacza? Że po pierwsze żadne to objawienie (co przecież znaczy słowo revelatio), a po drugie na każdy z przytoczonych przez Panią przykładów znajdzie się kontrargument, wykazujący błędność Pani „rewelacyjnego” buntu? Te, których dostarcza życie konkretnych osób, wymagają dyskrecji. Ale istnieją też kompetentne opracowania, które uzasadniają krytykowane przez Panią stwierdzenia. Wracając zaś do projektu, w czym taka edukacja miałaby pomóc? W zmniejszeniu np. liczby ciąż u nastolatek, na co też chętnie powołują się seksualni wychowawcy? Przykład USA ukazuje, że skuteczniejsze niż lobbing antykoncepcyjny, są w tym względzie kampanie na rzecz czystości. No ale o czym ja tu piszę: jaka czystość?… Zastanawia mnie też miejsce i rola rodziców w całej tej sprawie. Wygląda na to, że nie pozostaje im nic innego, jak robota papierkowa. Do tej pory rodzic, który chciał, by jego pociecha kształciła się na tzw. lekcjach wychowania seksualnego, musiał pisemnie wyrazić taką wolę. Teraz będzie musiał wyrazić pisemny sprzeciw, jeśli wychowania seksualnego swych dzieci nie zgodzi się powierzyć systemowi nauczającemu „poza dobrem i złem”. Moralnym oczywiście.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..