Bóg Biblii jest okrutnym maniakiem seksualnym, który każe wyznawcom gwałcić i
mordować - twierdzi Richard Dawkins, autor wydanej w zeszłym roku w Wielkiej
Brytanii książdki "Bóg urojony". Wwywołała ona wielkie poruszenie. Także w
Polsce, gdzie właśnie opublikowano jej przekład. Niemal natychmiast ukazała
się druga książka - odpowiedź na wynurzenia Dawkinsa: "Bóg nie jest
urojeniem".
Bóg nie jest urojeniem
(fragmenty)
Alister McGrath and Joanna Collicutt McGrath
Książka ukazała się w Wydawnictwie WAM
Urojenia w sprawie Boga?
Bóg jest „psychopatycznym zbrodniarzem" wymyślonym przez szalonych, otumanionych ludzi. Takie jest przesłanie „Boga urojonego”. Chociaż Dawkins nie dostarcza ścisłej definicji „urojenia”, wyraźnie ma na myśli przekonanie niepoparte dowodami, czy - jeszcze gorzej - takie, które od dowodów ucieka. Wiara oznacza „ślepą ufność przy braku dowodów, a nawet na przekór dowodom”. Wiara „jest złem przez to i dokładnie przez to, że nie wymaga uzasadnień i nie toleruje sprzeciwu”. Takie oto podstawowe definicje wiary tkwią mocno w światopoglądzie Dawkinsa i obsesyjnie powtarzają się w całym jego pisarstwie. Nie jest to chrześcijański sposób definiowania wiary, lecz wymyślony przez Dawkinsa w celu wspierania jego polemicznych zamiarów. Z góry określa on wszystkich wierzących w Boga jako ludzi, którzy utracili kontakt z rzeczywistością, czyli jako dotkniętych urojeniami.
Dawkins słusznie zauważa, jak bardzo wiara jest dla ludzi ważna. To, w co wierzymy, wywiera niezwykle istotny wpływ na nasze życie i nasze myślenie. Tym ważniejsze jest - mówi - poddanie wiary ścisłemu, krytycznemu badaniu. Urojenia należy ujawnić, a następnie - usunąć. Całkowicie się z tym zgadzam. Od czasu publikacji mojej książki zatytułowanej „Dawkins' God (Bóg Dawkins a)” w roku 2004 jestem regularnie proszony o wygłaszanie na ten temat wykładów na całym świecie. W wykładach tych przedstawiam poglądy Dawkin-sa na temat religii i, wspierając się materiałem dowodowym, punkt po punkcie je obalam.
Kiedyś, po jednym z takich wykładów, podszedł do mnie bardzo zagniewany młodzieniec. Wykład nie był szczególnie niezwykły - po prostu zademonstrowałem, ściśle trzymając się argumentacji czerpanej z nauk przyrodniczych, historii i filozofii, że sprawa wytoczona Bogu przez Dawkinsa nie wytrzymuje naukowej krytyki. Młody człowiek był jednakże rozgniewany, ba! wręcz wściekły. Dlaczego? Ponieważ -jak powiedział, we wzburzeniu kiwając mi palcem przed nosem
- „zniszczyłem jego wiarę”. Jego ateizm opierał się na fundamencie autorytetu Richarda Dawkinsa, ja zaś skutecznie tę wiarę podkopałem. Będzie teraz musiał pójść i wszystko na nowo przemyśleć. Jak śmiałem mu to zrobić?!
Gdy po drodze do domu zastanawiałem się nad tym wydarzeniem, czułem pewne rozdarcie. Po części było mi przykro z powodu ogromnego dyskomfortu, o jaki przyprawiłem tamtego chłopaka. Spowodowałem wszak zamieszanie w jego ustalonych założeniach życiowych. Pocieszałem się jednak myślą, że jeśli byłby on na tyle niemądry, by opierać swe życie na tak jawnie niewystarczającym światopoglądzie, jaki proponuje Dawkins, to i tak któregoś dnia musiałby sobie uświadomić, iż opiera się ono na nader chwiejnych podstawach. Złudzenia musiały kiedyś zostać rozwiane. Ja spełniłem jedynie rolę czynnika historycznego, który spowodował to w danym miejscu i czasie.
Jednakże inna część mnie poczęła zdawać sobie sprawę, jak głęboko tkwią w nas nasze przekonania i jak wielki wpływ na wszystko wywierają. Dawkins ma rację - wiara ma znaczenie decydujące. Opieramy na niej całe życie; kształtuje ona nasze decyzje w kwestiach najbardziej fundamentalnych. Do dziś pamiętam niepokoje, jakich sam doświadczałem na drodze bolesnego (choć dającego wielką satysfakcję) przechodzenia od ateizmu do chrześcijaństwa. Każdy element umeblowania mojego umysłu musiał zostać przeniesiony w inne miejsce. Dawkins ma słuszność - niekwestionowaną słuszność - gdy żąda od nas, byśmy nie opierali swego życia na urojeniach. Wszyscy musimy poddać naszą wiarę badaniu, zwłaszcza jeżeli okazujemy się być na tyle naiwni, by uważać, iż żadnej wiary w nas nie ma. Zastanawiam się, kto tak naprawdę ma złudzenia w sprawie Boga...