Bóg Biblii jest okrutnym maniakiem seksualnym, który każe wyznawcom gwałcić i
mordować - twierdzi Richard Dawkins, autor wydanej w zeszłym roku w Wielkiej
Brytanii książdki "Bóg urojony". Wwywołała ona wielkie poruszenie. Także w
Polsce, gdzie właśnie opublikowano jej przekład. Niemal natychmiast ukazała
się druga książka - odpowiedź na wynurzenia Dawkinsa: "Bóg nie jest
urojeniem".
Bóg nie jest urojeniem
(fragmenty)
Alister McGrath and Joanna Collicutt McGrath
Książka ukazała się w Wydawnictwie WAM
Jezus i miłość nieprzyjaciół
Krytyka wysuwana często pod adresem religii oskarża ją o sprzyjanie tworzeniu i utrzymywaniu podziału grupowego na „swoich” i „obcych”. Wedle Dawkinsa, jedynie likwidacja religii może przełamać tego typu społeczne podziały i rozróżnienia. Co jednak - spyta wielu - z Jezusem z Nazaretu? Czyż podstawą Jego nauczania nie było zapewnienie, że miłość Boga przewyższa, a co za tym idzie - znosi, wszelkie podziały społeczne?
Dowodzenie Dawkinsa w tej kwestii jest nie do przyjęcia. Znajdujemy w nim miejsca, w których jego religijna ignorancja przestaje być zabawna, a staje się po prostu żenująca. Zajmując się tą kwestią, Dawkins czerpie obficie z tekstu opublikowanego w roku 1995 przez Johna Hartunga na łamach magazynu „Skeptic”, którego autor twierdzi, że - tu cytuję dokonane przez Dawkinsa streszczenie -
Jezus był bardzo lojalnym żydem, to dopiero Paweł wpadł na to, by żydowskiego Boga zaoferować poganom. Nawet ja nie ośmieliłbym się sformułować tego tak mocno jak Hartung: „Jezus przewróciłby się w grobie, gdyby wiedział, że Paweł zaniósł jego nauki między świnie”.
Wielu czytających to chrześcijan wprawi w zdumienie równie dziwaczne, co fałszywe przedstawienie sprawy, dodatkowo zaprezentowane w taki sposób, jakby było ewangeliczną prawdą. Z przykrością jednak stwierdzam, że jest to metoda charakterystyczna dla Dawkinsa: metoda wyśmiewania, wypaczania, umniejszania i demonizowania. Czytającym to chrześcijanom da ona jednak pogląd na brak jakiegokolwiek naukowego obiektywizmu oraz podstawowej ludzkiej uczciwości, który przepaja ateistyczny fundamentalizm.
Nie ma sensu spierać się z tak fundamentalistycznymi bzdurami. Zda się to na tyle, co przekonywanie zwolennika płaskości Ziemi, że jest ona okrągła. Dawkins wydaje się być tak głęboko uwięziony we własnym światopoglądzie, że nie jest w stanie ocenić alternatyw. Wielu czytelników jednak wolałoby odpowiedź rzetelniejszą i bogatszą w wiedzę, niż ze strony na stronę coraz nudniej szą tyradę Dawkinsa. Spójrzmy więc, jak się rzeczy mają naprawdę.
Przede wszystkim, Jezus wyraźnie rozszerza starotestamen-towe przykazanie miłości bliźniego aż do nakazu miłości nieprzyjaciół (Mt 5, 44). Daleki od popierania „wrogości zewnątrzgrupowej” zarazem poleca i nakazuje etykę „wewnątrz-grupowej afirmacji”. Ta cecha nauczania Jezusa z Nazaretu jest tak dobrze znana i charakterystyczna, że brak jakiejkolwiek wzmianki o niej ze strony Dawkinsa jest nie do usprawiedliwienia. Bezsprzecznie można oskarżać chrześcijan o niedorastanie do wymagań tego nauczania, niemniej ono istnieje - w samym sercu chrześcijańskiej etyki.