Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że zrobienie zdjęcia Julii Tymoszenko będzie równie trudne, jak zrobienie zdjęcia Franciszkowi, chociaż biorąc pod uwagę uwielbienie tłumu Majdanu, jakim się cieszy, mogłem to przewidzieć - pisze Jakub Szymczuk.
Nie spodziewałem się, również, że powtórzy mi się taka akcja z samochodem. Sytuacja zaczęła się standardowo, nie miałem żadnych informacji, oprócz tego, że Tymoszenko pojawi się na scenie Majdanu. Nigdy nie widziałem takiej ilości dziennikarzy, czekającej na jedną osobę, na oko około kilkuset osób. Wszyscy wpuszczeni na przestrzeń kilkudziesięciu metrów kwadratowych za sceną. Zawrzało. Krzyczą, że jest Julia. Tłum skanduje. Okazało się, że przyjechała na wózku inwalidzkim, na który zaczęło przeć setki dziennikarzy, fotoreporterów. Sam byłem przygnieciony przez tę masę. Nie było jej widać, prowadzili ją na wózku, była zasłonięta spanikowanymi ochroniarzami, którzy resztkami sił ratowali ją przed stratowaniem. Nie udało mi się zrobić zdjęcia, byłem zdruzgotany. Dwie godziny stania i żadnego sensownego zdjęcia
Przeczekałem przemówienia robiąc standardowe ujęcia tłumu i sceny. Potem wdrapałem się na Toy Toy'a, żeby sfotografować ją, jak wychodzi z góry. Koniec przemówień. Znowu dziennikarze atakują. Ochrona zmieniła trasę wyjścia. Jedyne, na co mi się przydało wdrapywanie się na uginający się dach kibla, to ustalenie trasy wyjścia Tymoszenko. Tam nie dało się przejść, była obstawiona. Z drugiej strony dziki tłum. Nie pozostało mi nic innego, jak przeprawa przez obleczoną w drut kolczasty barykadę. Zacząłem się modlić o przynajmniej jedno unikatowe zdjęcie. Nie pamiętam dokładnie, co było dalej, zacząłem się modlić o jedno proste zdjęcie i zacząłem biec. Udało się przejść przez barykadę, lekceważąc próbujących mnie powstrzymać obrońców Majdanu uzbrojonych w kije bejsbolowe.
Zobaczyłem, że wprowadzają Julię do samochodu. Sytuacja zrobiła się o tyle beznadziejna, że samochód ruszył. Pozostało mi tylko biec co sił, których po tym wszystkim zostało mi już niewiele. Doganiam samochód, widzę biegnącego za nim Wojciecha Muchę z Gazety Polskiej". Biegł przy samochodzie, krzyczał coś do Julii, blokował mi drogę. Z całych sił krzyknąłem. "Mucha! Biegnij!". Obejrzał się, przyśpieszył. Ledwo dobiegliśmy do okna samochodu. Wojtek, biegnąc z kamerą zaczął krzyczeć: "Julia, say something to Poland!". Ja tymczasem robiłem zdjęcia. Odkrzyknęła: "Priviet Poland". Udało się zrobić zdjęcie Julii! Wojtek ma jedyną wypowiedź Julii, jakiej udzieliła na Majdanie jakiemukolwiek dziennikarzowi. Samochód odjechał, opadliśmy z sił i przybiliśmy sobie piątkę. Udało się to, co było w naszej sytuacji nie możliwe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.