63-letni współzałożyciel i wokalista zespołu Kiss Gene Simmons wypowiedział się przeciw chrystianofobii.
- Nikomu nie przeszkadza bycie Żydem lub muzułmaninem. Ale gdy tylko ktoś przyzna się otwarcie do chrześcijaństwa, natychmiast jest atakowany. To niegodziwe – stwierdził muzyk.
Dodał, że ci sami dziennikarze nie czepiają się kogoś, kto dręczy swojego psa lub z powodu morderstwa powinien siedzieć w więzieniu. - Ale jeśli natrafią na człowieka, który uznaje Chrystusa za swojego Pana, traktują go jak kozła ofiarnego. Gdzie my żyjemy? - pyta retorycznie Simmons, który sam z pochodzenia jest Żydem.
Urodził się jako Chaim Witz (później Klein) w rodzinie rodzinie emigrantów z Węgier, którzy przeżyli Holocaust. W 1955 r. wyjechał z Izraela do Nowego Jorku. Studiował, by zostać rabinem. Porzucił jednak to zajęcie i założył hardrockowy zespół Kiss. Występował pod pseudonimem „The Demon”. Zaprojektował swą gitarę basową w kształcie topora. Choć to rzadkość w świecie, w którym się porusza, Simmons jest całkowitym abstynentem (nie pije alkoholu, nie pali tytoniu, nie używa narkotyków). Nie znaczy to, że prowadzi życie ascety. Publicznie znane są jego liczne romanse ora znigdy nie sformalizowany związek z matką jego dwojga dzieci. Frontmen zespołu Kiss brał jednak udział w kampanii na rzecz wpisania do konstytucji stanu Kalifornia zakazu prawnej instytucjonalizacji związków homoseksualnych.
Co najmniej 13 osób zginęło, a 73 zostały ranne w wyniku działań policji wobec demontrantów.
Główny cel reżimu jest jasny: ograniczyć wszelkie formy swobody wypowiedzi.
Spędzili oni na stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) 192 dni.
Dom dla chrześcijan, ale życie w nim codzienne staje się trudniejsze i niepewne.
Papież Franciszek mówił wcześniej, że oboje kandydaci są przeciwko życiu.
"Brawo, feldmarszałku" - napisała caryca Katarzyna II w liście gratulacyjnym.