Europa boi się nowego typu terrorystów: obywateli UE, którzy zostali zrekrutowani przez Państwo Islamskie (IS) i podobne organizacje. Jeśli IS okrzepnie, tacy dżihadyści będą w istocie dużym zagrożeniem - mówi w rozmowie z PAP prof. Artur Gruszczak z UJ.
22 września IS wezwało do zabijania Amerykanów i Francuzów. Rzecznik organizacji Abu Mohammed al-Adnani powiedział: "Jeśli możecie zabić niewiernego, który jest Amerykaninem lub Europejczykiem - a zwłaszcza brudnym i złym Francuzem (...), to zdajcie się na Allaha i zabijajcie ich w dowolny sposób!".
Anglojęzyczny magazyn adresowany do zwolenników radykalnego islamu, wydawany na Półwyspie Arabskim, wezwał w ubiegłym miesiącu domorosłych dżihadystów do przeprowadzania zamachów bombowych na takie np. cele jak centra handlowe, zalecając przy tym, by ataki przeprowadzać w piątki, kiedy w sklepach nie ma muzułmanów - poddał amerykański "Newsweek".
"Jane's Defence Weekly" podał w piątek, że liczba pochodzących z UE dżihadystów, którzy są szkoleni przez IS wzrosła w ostatnich miesiącach o 50 proc.
IS zachęca swych zwolenników do działania metodą "samotnego wilka". Siły bezpieczeństwa państw UE najbardziej obawiają się takich modus operandi.
"Samotne wilki, to istotnie największe zagrożenie. Celowo zrywają wszelkie kontakty (z własną organizacją), by nie można było ich namierzyć. Są bardzo trudni do wytropienia" - mówi w rozmowie z PAP prof. Artur Gruszczak z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ, który specjalizuje się w badaniach nad współczesnym bezpieczeństwem.
Zwraca uwagę, że "regionem szczególnego ryzyka są Bałkany, które stały się bardzo dobrym miejscem do rozwijania dżihadu". Z Albanii na wojnę w Syrii wyruszają ochotnicy - najemnicy zwabieni ideologią i żołdem. Na Bałkanach radykalizują się tamtejsi muzułmanie.
"Wiemy, czego należy się obawiać, bo coś takiego już się zdarzyło" - ostrzega ekspert IFRI, francuskiego instytutu spraw międzynarodowych Jean-Pierre Filiu, cytowany przez amerykańskiego "Newsweeka" - "To był atak Nemmouche'a w Brukseli" - dodaje.
Filiu odnosi się do 29-letniego Francuza Mehdiego Nemmouche'a; w maju w Muzeum Żydowskim zastrzelił on cztery osoby. "To był właśnie bojownik IS, który przyjechał wprost stamtąd" - przypomina ekspert.
Podkreśla, że działalność IS nie powinna siłom bezpieczeństwa przesłaniać ryzyka związanego z innymi radykalnymi islamistami; problem jednak w tym, że Państwo Islamskie to stosunkowo nowa, bardzo zamożna międzynarodowa grupa terrorystyczna, która jest na razie nieprzenikalna. "Problem polega na tym (...), że nikt nie ma +kreta+ wewnątrz IS. Nie mamy źródła - ani jednego" - mówi.
Jest szczególnie trudno rozgryźć IS, ponieważ organizacja ta "kompletnie, w całości odrzuca cywilizację XXI w.". Ich działania są w pewnych sferach nieczytelne dla naszego wywiadu, "to inny, zaskakujący dżihadyzm, który zarazem świetnie wykorzystuje to, co postrzega jako słabości otwartego, demokratycznego państwa" - mówi prof. Gruszczak. Zaś ich wysiłki rekrutacyjne trafiają w takich krajach jak Francja, Belgia, Hiszpania i W. Brytania na bardzo podatny grunt - dodaje.
Koordynator UE ds. walki z terroryzmem Gilles de Kerchove powiedział w wywiadzie dla "Deutsche Welle", że organizacje takie jak IS, czy Al-Kaida i jej różne emanacje, to wciąż największe zagrożenie dla Europy. "Oczywiście mamy niepokojących ekstremistów, jak skrajnie prawicowe organizacje, które organizowały ataki na imigrantów w Niemczech, czy takie zagrożenia jak (norweski terrorysta Anders) Breivik. Powinniśmy się również na tym skoncentrować. Ale zagrożenia związane z Al-Kaidą i podobnymi organizacjami są wciąż najbardziej niepokojące" - podkreślił.
Kerchove dodał, że konflikt w Syrii mocno przyczynił się do zwiększenia tych zagrożeń; obywatele UE, którzy wyruszyli na tamtejszą wojnę, przeszli szkolenia, zdobyli międzynarodową siatkę kontaktów i wracają do Europy gotowi podjąć się krwawych ataków na małą skalę. "Wiemy na podstawie analiz, że w ostatnich latach 60 proc. osób zaangażowanych w jakieś ataki terrorystyczne było wyszkolonych za granicą" - wyjaśnia Kerchove.
Chętnych do walki w szeregach dżihadystów rekrutuje się w coraz większym stopniu przez internet; w samej Francji zamknięto 160 takich portali.
"Poszukuje się muzułmanów, którzy mają czystą kartotekę, by nie byli ona na radarze wywiadu" - pisze "Wall Street Journal". Zrekrutowani, przeważnie młodzi ludzie, często niedawno nawróceni na islam, podróżują najpierw do baz w Turcji, a potem do Syrii. Rekrutom zabiera się paszporty - jeśli zginą, zostaną one ponownie wykorzystane w Europie - kontynuuje "WSJ".
Magazyn "Middle East" przytacza słowa francuskiego eksperta ds. terroryzmu Jean-Charles Brisarda, którego zdaniem dżiahdyści są już gotowi na ataki w Europie. "Tajne służby wiedzą, że jest to tylko kwestią czasu" - mówi Brisard.
Ostrzega też w "Le Figaro" przed powracającymi z wojny w Syrii bojownikami, którzy okazują "fałszywą skruchę"; "niektórzy z nich (...)są zapewne szczerzy. Ale dla wielu jest to przykrywka", mająca uśpić czujność władz - mówi Brisard.
Nie należy jednak przesadzać z obawami - uważa prof. Gruszczak. "Wywiady i służby specjalne mają coraz lepsze metody zapobiegania działaniom terrorystów, a większych ataków nie sposób już przeprowadzić bez łączności elektronicznej. Metody inwigilacji elektronicznej, jak ta, którą prowadziło NSA, wyłapują tego typu zagrożenia" - mówi Gruszczak. Portal Atlantico przypomina, że na 28 krajów unijnych w 24 nie ma zagrożeń terrorystycznych. "Oczka siatek wywiadowczych stały się bardzo gęste" i w tym należy pokładać nadzieję - konstatuje Atlantico.
Prof. Gruszczak przestrzega przed demonizowaniem reeksportu dżihadu z Bliskiego Wschodu, choć dodaję, że czeka nas jeszcze wiele zagrożeń. "Globalizacja doprowadziła do powstania globalnych rynków, ale nie globalnych idei; świat jest coraz bardziej pełen pęknięć i z pewnością czekają nas nowe zagrożenia, choć niekoniecznie będące realizacją przepowiedni Samuela Hungtingtona o +zderzeniu cywilizacji+. Nie wiemy, co będzie szczególnie niebezpieczne, czy zagrożeniem nie okaże się różnicowanie i wewnętrzne podziały islamu" - mówi prof. Gruszczak.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.