Naoczni świadkowie wydarzeń w redakcji Charlie Hebdo opisują dla BBC przebieg tragicznych wydarzeń.
"Dwóch uzbrojonych mężczyzn brutalnie nas potraktowało. Chcieli dostać się na górę. Otwarłam drzwi kodem. Strzelili do Wolinski, Cabu" - mówi ilustratorka Corinne Rey, której udało schronić się pod biurkiem. Zamachowcy "mówili perfekcyjnie po francusku" i wołali, że przynależą do Al-Kaidy.
Inni świadkowie opisują, że zamachowcy byli zamaskowani w czarnych kapturach, uzbrojeni w kałasznikowy. Słyszano ponad 50 strzałów. Jeden ze świadków na ulicy określa, że byli "ekstremalnie dobrze wyszkoleni".
Atakujący "doskonale wiedzieli co robić i gdzie strzelać". "Uciekli do samochodu. Gdy tylko się tam znaleźli, samochód natychmiast odjechał. Wiedzieli co do sekundy co mają robić" - ocenia świadek.
Inny świadek z pobliskiego biura początkowo myślał, że odgłosy wystrzałów pochodzą z obchodów chińskiego nowego roku. Dopiero, gdy zobaczył policję, dotarło do niego, że chodzi o akcję kryminalną."Widziałem ludzi chowających się w stacji metra i za vanem. Zrozumiałem, że coś poważnego ma miejsce".
Niektórzy dziennikarze szukali schronienia na dachu budynku, skąd wykonane zostały pierwsze zdjęcia zamachowców.
Reporterzy, którzy weszli do budynku redakcji po ataku, mówili o "rzekach krwi". "Kiedy weszliśmy do budynku, zobaczyliśmy, że liczba ofiar była wysoka. Wiele osób leżało na podłodze, krew była wszędzie i wielu poważnie rannych".
W kilku jednocześnie przeprowadzonych atakach na północy kraju.
Na obchody 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Odbędą się one w Izniku niedaleko Stambułu.
Według śledczych pożar był wynikiem podpalenia dokonanego na zlecenie wywiadu Federacji Rosyjskiej.
Ryzyko, że obecne zapasy żywności wyczerpią się do końca maja.
Decyzja jest odpowiedzią na wezwanie wystosowane wcześniej w tym roku przez więzionego lidera PKK.
To efekt dwustronnych rozmowach ministerialnych w weekend w Genewie.