Dwutysięczny tłum przed kopalnią "Brzeszcze" to wyraz solidarności ze strajkującymi. Ludzie zebrali się z obu stron głównej bramy: z jednej stali pracownicy, z drugiej mieszkańcy całej gminy, związkowcy, młodzież.
Również lokalny Kościół żyje tym, co przeżywają mieszkańcy. Martwią się duszpasterze obu brzeszczańskich parafii. - Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, co się dzieje, bo przecież kopalnia jest tu największym pracodawcą, a decyzja o likwidacji kopalni wpłynie na życie całego miasta i parafii. Szedłem dziś po kolędzie i w ośmiu domach nie było mężów, bo strajkują na dole. We wszystkich domach jest smutek i obawa o przyszłość - mówi ks. kan. Kazimierz Kulpa, dziekan i proboszcz parafii św. Urbana, na terenie której znajduje się kopalnia. - Od piątku zaczęliśmy się modlić w naszym kościele parafialnym w intencji jak najszybszego i godnego rozwiązania tego sporu. Będziemy tę sprawę polecać Panu Bogu także podczas niedzielnych Mszy świętych. Odprawiona będzie też niedzielna Eucharystia dla protestujących na terenie kopalni.
- Decyzję o zamknięciu
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Protestujących wspiera brzeszczański samorząd i burmistrz Cecylia Ślusarczyk
kopalni uważamy za nieodpowiedzialną i nieuzasadnioną. Podtrzymuje nas w tym zdanie specjalistów w dziedzinie górnictwa. Wiceminister Markowski w rozmowie przed kamerami potwierdził, że nie widzi podstaw ekonomicznych do likwidacji kopalni "Brzeszcze" - przypominał przewodniczący Kłysz.
W sobotę pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji węgla kamiennego Wojciech Kowalczyk zapowiedział rozpoczęcie na Śląsku rozmów o planie naprawczym z samorządowcami. Na razie brak informacji, czy spotka się ze związkami zawodowymi Kompanii Węglowej, którzy zapowiadają podjęcie od poniedziałku dalszych form protestu.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.