- Z dwumilionowej społeczności wymordowano 1,5 mln ludzi. To ludobójstwo nie miało precedensu w historii ludzkości - mówił ks. T. Isakowicz-Zaleski podczas wrocławskich obchodów 100. rocznicy zagłady Ormian.
Dokładnie 24 kwietnia 1915 r. o 17.00 rozpoczęły się masowe aresztowania ormiańskiej ludności w Turcji. 100 lat później, również o 17.00, we wrocławskiej katedrze rozpoczęła się Msza św. pod przewodnictwem abp. Józefa Kupnego, podczas której otaczano modlitwą ofiary tamtych wydarzeń.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski przypomniał w homilii, że Armenia jest pierwszym państwem na świecie, które przyjęło chrześcijaństwo. Ormianie nękani byli najazdami Persów, Arabów, Turków; w XI w. zburzona została ich stolica, a oni rozproszyli się, trafiając m.in. do Rusi Kijowskiej i państwa polskiego. W Polsce stali się integralną częścią społeczeństwa, zachowując jednocześnie swoją odrębność. – Ci, którzy zostali na terenie Imperium Osmańskiego, znosili ciągłe upokorzenia – mówił. Już pod koniec XIX w. dotknęły ich pogromy, ale prawdziwa katastrofa rozpoczęła się w 1915 r. Ówczesny rząd, w imię hasła: „Turcja dla Turków”, podjął decyzję o całkowitej zagładzie społeczności ormiańskiej.
Wymordowano trzy czwarte jej członków, niszczono kościoły, szaty i księgi liturgiczne. Ucierpieli także wyznawcy innych wspólnot chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie. – Głosem sprawiedliwego był głos papieża Benedykta XV – przypominał ks. T. Isakowicz-Zaleski, przywołując pomoc, jakiej starał się Ormianom udzielać. – Ludobójstwo to nie zostało potępione i dlatego otwarło drogę do innych – podkreślał. Przypomniał, że otwarcie nazwał zło po imieniu św. Jan Paweł II, określając zagładę Ormian jako pierwsze ludobójstwo XX wieku. Ostatnio uczynił to ponownie papież Franciszek.
– Chcemy pamiętać, a przez tę pamięć nie dopuścić, by w przyszłości powtarzały się takie tragedie – mówił abp Józef Kupny. Po Mszy św. i koncercie ormiańskiej muzyki spod katedry wrocławskiej wyruszył Marsz Milczenia. Dotarł pod chaczkar – kamienny krzyż ormiański, stojący przy dominikańskim kościele pw. św. Wojciecha od kwietnia 2005 r. – Ormianie na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu spotkali wielu przyjaciół – mówił wcześniej ks. T. Isakowicz-Zaleski. Wielu z nich trafiło tu po wypędzeniu z Kresów. Od lat gromadzą się na modlitwie w świątyni przy pl. Dominikańskim. – Przyjaźń dominikańsko-ormiańska sięga wieków średnich – podkreślali gospodarze miejsca.
– Żadnej z narodowości, które tu są zgromadzone, nie ominęła trauma odcisku zła totalitaryzmu – twierdził prof. Adam Domanasiewicz, prezes Towarzystwa Ormian Polskich. Ormiański dramat porównał do wypuszczenia z lampy złowrogiego dżinna – wkrótce po ludobójstwie tej społeczności tragedia dotknęła zagłodzonych Ukraińców, Polaków „likwidowanych” przez NKWD w Rosji Sowieckiej, eksterminowanych Żydów.... Dziś dramat rozgrywa się m.in. w Syrii. – Dżinn trafił znów na te same tereny – mówił.
W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich, społeczności żydowskiej i muzułmańskiej, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. Pod chaczkarem można było m.in. wysłuchać ormiańskiej pieśni w wykonaniu Teatru ZAR oraz obejrzeć fragmenty dokumentalnego filmu.
Polub nas, a nie przegapisz żadnej naszej informacji:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.