We Lwowie trwają doroczne obchody ku czci jego patrona, św. Jana z Dukli, którego orędownictwu przypisuje się ocalenie miasta przed Kozakami i Tatarami w 1648 r.
Dziś za jego wstawiennictwem wierni wszystkich obrządków i wyznań proszą o pokój. Procesję z relikwiami świętego poprowadzili arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki i biskup łucki Witalij Skomarowski.
Jan urodził się w Dukli około 1414 r. Dwadzieścia jeden lat przeżył we Lwowie, gdzie z poświęceniem posługiwał jako kaznodzieja, spowiednik oraz opiekun chorych i ubogich. Tutaj zmarł w roku 1484. Jego grób znajduje się w pobernardyńskim kościele św. Andrzeja, a relikwie w katedrze łacińskiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Abp Mokrzycki widzi w patronie miasta wielkiego orędownika pokoju. „Przy jego ołtarzu kult nadal jest żywy – powiedział metropolita lwowski. – Przychodzą tam wierni wszystkich obrządków, wyznań, by przez jego wstawiennictwo wypraszać pokój i opiekę. I cieszymy się tym pokojem. Nie ma żadnych zamieszek we Lwowie i wierzę, że jest to przez wielkie orędownictwo i wstawiennictwo św. Jana z Dukli” – dodał tamtejszy arcybiskup. Uroczystości zakończyły się poświęceniem figury świętego, która stanęła na dziedzińcu kurii archidiecezjalnej obrządku łacińskiego. Jest to symboliczny powrót do Lwowa statuy Jana z Dukli, którą podczas wojny żołnierze radzieccy usunęli sprzed kościoła św. Andrzeja.
Cztery dni po katastrofie spod gruzów wciąż wydobywane są żywe osoby.
Wczorajsza noc była pierwszą od dłuższego czasu, gdy nie było masowych nalotów.
Wiec rozpocznie się w Paryżu niedaleko siedziby niższej izby parlamentu - Zgromadzenia Narodowego.
Łączna liczba zabitych we wznowionej 18 marca izraelskiej ofensywie wynosi 1042.
Ich autor jest oskarżony o seksualne i psychiczne wykorzystywanie kobiet.
Brakuje lekarstw i miejsc, w których mogliby schronić się ludzie...