Naturą Kościoła jest bycie symfonicznym. Elementem katolickości jest także stawianie odważnych pytań i weryfikacja tego, co wypływa z naszych ludzkich interpretacji czy kościelnego prawa, które w wielu wypadkach nie ma charakteru dogmatycznego. Wypadałoby jednak do tych ważnych analiz zapraszać nie tylko modnych kontestatorów, ale też ludzi z codziennego "frontu".
Poniedziałkowy poranek jest czasem, gdy po niedzielnym świętowaniu powracamy do codziennych obowiązków i jak to po niedzieli bywa... potrzebujemy dopingu. Po porannej Eucharystii i śniadaniu, a przed przystąpieniem do codziennej pracy naukowej jest zatem jeszcze chwila na kubek dobrej kawy w braterskim, kapłańskim gronie. Całkiem przypadkowo „tło kawy” stanowi śniadaniowy program telewizji TVN. Jolanta Pieńkowska i Wojciech Jagielski zapragnęli podjąć tematykę religijną. Może na kanwie doświadczeń w świętowaniu dnia pańskiego? Do programu zaproszono o. Jacka Prusaka z „Tygodnika Powszechnego”, pana Tadeusza Bartosia (byłego dominikanina) oraz Szymona Hołownię. Temat dyskusji z serii o wszystkim i o niczym: „Kryzys kapłaństwa i wiary w Kościele”. W jednej dziesięciominutowej dyskusji pojawiają się kwestie: małżeństw niesakramentalnych, zapłodnienia in vitro, celibatu, odejść z kapłaństwa, zakonnego posłuszeństwa, braku młodzieży w kościołach, osobistych wyborów pana Tadeusza, problemów ojca Jacka, który od pierwszych minut programu spotyka się z docenieniem ze strony prowadzącej za to, że jest w Kościele „tym, który mąci”. Pani Pieńkowska od początku wyrasta na bacznego obserwatora życia Kościoła, bo w czasie niedzielnych mszy nie widzi (????) młodych ludzi. Pan Bartoś deklaruje, że w Kościele nie ma przestrzeni do dyskusji, a tym bardziej do krytyki biskupów. Na poparcie swojej tezy odsyła do kanonu 1273 KPK. Mamy pod ręką Kodeks. Pomyłka. Nic takiego tam nie ma. Dobrze, że obok mnie jest kolega doktorant prawa kanonicznego i podpowiada, że chodzi o bardzo osobliwą interpretację kanonu 1373. Zainteresowanych odsyłam do lektury. Ojciec Jacek, którego cenię za umiejętność stawiania (jakże ważnych przecież) krytycznych pytań, opowiada o opozycji, z jaką spotykają się jego artykuły wśród współbraci zakonnych. Szymon Hołownia stara się obiektywizować, wprowadzać ład i chwilami musi bronić nauczania Kościoła. Wszystko w dziesięć minut. Jak w dobrym serialu sensacyjnym. Nam po obejrzeniu programu pozostaje głęboki niesmak. Najpierw (tak to nazwijmy) metodologiczny. Bo albo sprawy wiary i moralności są kwestią tak doniosłą i wymagającą tak dojrzałej oraz spokojnej refleksji, że nie wolno za wszelką cenę dopuścić do ich „tabloidyzacji”, która w telewizyjnej formie przybiera kształt dziesięciominutowej pogaduszki, albo są tematem tak lekkim, że swobodnie pasują do nieuporządkowanych dyskusji w stanie picia „kawy na rozbudzenie”. Drugi problem jest natury personalnej. Jak mawiał mistrz Hans Urs von Balthasar prawda jest symfoniczna. Artykułuje się w postaci wielu głosów i przez różne style. Tu jednak trzeba zapytać o charakter symfonii, którą nie pierwszy raz funduje nam telewizja TVN. Kwestia osobistych ocen. Dla mnie bowiem ani pan Bartoś nie jest „powszednim” typem eks-księdza, ani ojciec Prusak wizytówką nieobcego jednak polskiemu Kościołowi krytycznego myślenia, które sam bardzo cenię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.