Rok Miłosierdzia to wspaniała okazja, by zamknąć kazus Lecha Wałęsy - przekonuje metropolita gdański.
Chciałbym, aby w Roku Miłosierdzia prezydent Wałęsa przeprosił tych, których skrzywdził, a jednocześnie wybaczył to wszystko, co teraz na niego spływa - powiedział abp Sławoj Leszek Głodź proszony o refleksję w związku z dyskusją na temat współpracy Wałęsy z SB. "Należy tę sprawę zamknąć publicznie, wobec ludzi i Pana Boga oraz by ją polecić Miłosierdziu Bożemu. Inaczej pozostanie krwawiąca rana" - dodaje.
Metropolita gdański mówi KAI, że "Rok Miłosierdzia daje wspaniałą okazję by zamknąć ten kazus. Przecież Bóg swoim miłosierdziem ogarnia ludzi i ich słabości: uległość grzechowi bądź wyrządzone krzywdy".
"Widziałbym więc, aby Pan Prezydent Wałęsa, jeśli czuje potrzebę serca i duszy, przeprosił tych, których skrzywdził, bądź nie powiedział pełnej prawdy, a jednocześnie wybaczył to wszystko, co teraz na niego spływa. A przede wszystkim aby zaufał Bożemu Miłosierdziu za pośrednictwem św. Jana Pawła II, który darzył go zaufaniem i miłością. A byliśmy tego świadkami" - wyjaśnia metropolita gdański, którego Lech Wałęsa jest diecezjaninem.
Abp Głódź przyznaje, że są środowiska, które do dziś są obolałe z powodu krzywd, jakich doznały od Wałęsy. Wyjaśnia, że gdyby nosił w sobie nutę żalu do niego, to mógłby do niektórych tych grup dołączyć. "Przecież różne rzeczy Wałęsą wygadywał przed moim przyjściem do Gdańska - dodaje. - Ale później w obecności świadków, na plebanii kościoła mariackiego przeprosił mnie. A miało to miejsce na spotkaniu z okazji 25. rocznicy przyznania mu Nagrody Nobla". Arcybiskup dodaje, że "Wałęsa powiedział wtedy: 'bardzo przepraszam, gdyż do Księdza Arcybiskupa oddałem niepotrzebnie parę strzałów'. I podaliśmy sobie ręce. A świadkami tej sceny był Ksiądz Prymas i abp Tadeusz Gocłowski. A obecny tam Maciej Płażyński skonstatował: 'jak znam Wałęsę, to po raz pierwszy on kogoś przeprosił'. Od tego czasu uważam sprawę za zamkniętą. Do dziś z Wałęsą jesteśmy w poprawnych relacjach".
Abo Głodź wspomina ponadto, że Wałęsa był jego pierwszym prezydentem i zwierzchnikiem sił zbrojnych, którego poznał w 1991 r., kiedy został mianowany biskupem i zaczynał odbudowywać Ordynariat Polowy. "A gdy składając Prezydentowi wizytę - opowiada - przedstawiłem się żartując: szeregowy Głodź, biskup polowy nominat, odpowiedział: a to ja jestem o dwa stopnie wyżej, kapral Wałęsa".
Arcybiskup wyjaśnia, że potem ich relacje były "bardzo korekt": "Otrzymałem stopień generalski i odznaczenia. Łączyły nas wspólne wizyty na poligonach i brałem udział w niektórych jego wizytach zagranicznych". Dodaje, że do zasług prezydenta Wałęsy należało m. in. wyprowadzenie z Polski wojsk rosyjskich. A są to zasługi, które wszyscy znają.
"Rok Miłosierdzia - konstatuje abp Głódź - daje naprawdę dobrą okazję, żeby tę sprawę zamknąć publicznie, wobec ludzi i Pana Boga oraz by ją polecić Miłosierdziu Bożemu. Inaczej pozostanie krwawiąca rana. A ona nie jest potrzebna dzisiaj ani Wałęsie, ani naszemu narodowi - zarówno w wymiarze społecznym, politycznym, krajowym jak i międzynarodowym. Im szybciej tę kartę zamkniemy, tym lepiej. A im szerzej otworzymy archiwa dla historyków, to też tym lepiej. Niech historycy rzecz badają!"
Przypomina, że w "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza jest bardzo piękna scena, kiedy to apostoł Paweł mówi do Chilona: "Miłosierdzie Chrystusa jest jako morze i grzechy i winy ludzkie potoną w nim jako kamienie w otchłani. Jest jako niebo, które pokrywa góry lądy i morza, albowiem jest wszędzie i nie masz jego granicy ni końca".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.