To, że w Europie zaginęło 6 tysięcy nieletnich uchodźców, jest problemem - nie tylko dla uchodźców czy krajów, gdzie oni zaginęli, ale też i dla nas - mówi dla "Gosc.pl" Radosław Malinowski, ekspert ds. przeciwdziałania handlowi ludźmi, założyciel i dyrektor organizacji HAART Kenya, pomagającej ofiarom procederu w krajach Afryki.
Co oznacza dla nas, że nie możemy nad tym faktem przejść do porządku dziennego.
Po pierwsze, to przerażająca liczba ludzi, którzy gdzieś „zniknęli’ .To przecież nie mgła! Coś się z nimi stało – gdzieś są, lub gdzieś są ich kości!
Po drugie – jeżeli sprzedano ich jako niewolników, to w tej chwili te kilka tysięcy osób jako niewolnicy pracuje dla różnych gangów, mafii, a nawet terrorystycznych organizacji. Skoro Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że ofiary handlu ludźmi mogą zarobić w Europie do kilkudziesięciu dolarów dolarów dziennie, to te 6 tysięcy zarobi kilkaset tysięcy dolarów dziennie. Część pieniędzy zostanie zużyta na wzmocnienie struktur mafijnych, część pomoże przemycić więcej broni, narkotyków czy lewych dokumentów. Część funduszy posłuży skorumpować europejskich policjantów, celników, czy innych funkcjonariuszy państwowych.
Wreszcie: co, jeżeli nawet część z tych ofiar została porwana, aby budować odziały islamskich terrorystów – tak, jak to jest robione w Afryce i na Bliskim Wschodzie? Dzięki metodom prania mózgów, niszczenia empatii i emocji być może za kilka lat przyjdzie nam się zmierzyć z bezwolnymi, a jednocześnie okrutnymi i pełnymi nienawiści żołnierzami Państwa Islamskiego
Przez wiele lat wolny świat tolerował istnienie handlu ludźmi. Pozwalano, by kolejne grupy przestępcze pasły się na sprzedaży kobiet, dzieci, a nawet mężczyzn. Korzystaliśmy z owoców ich pracy, tłumaczyliśmy sobie, że nic nie da się zrobić. Dziś, kiedy potężne gangi handlarzy zrobiły się jeszcze silniejsze, nie wzrusza nas, że kilka, a być może kilkanaście tysięcy dzieci tak po prostu znika w środku cywilizowanej Europy.
Jeżeli nie uda nam się im teraz jakoś pomóc, uratować ich, to oni wrócą – i nie łudźmy się – zapłacimy wtedy nie naszymi portfelami, a naszą i naszych dzieci krwią.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.