Rozpoczyna się ramadan, okres muzułmańskiego „wielkiego postu”. To czas pokuty i przebaczenia, czas na przywrócenie pokoju i zgody. O tym szczególnym dla wyznawców islamu czasie pamięta też Kościół. Począwszy od 1967 r. co roku na zakończenie ramadanu Watykan przesyła życzenia dla muzułmanów. Są świadectwem szacunku i serdeczności ze strony Kościoła katolickiego. Zeszłoroczne orędzie dotyczyło wspólnej troski o dobro rodziny. Podpisani pod nim kard. Jean-Louis Tauran i abp Pier Luigi Celata, nazywając muzułmanów przyjaciółmi wskazywali, że „chrześcijanie i muzułmanie mogą i muszą pracować razem, aby strzec godności rodziny, dzisiaj i w przyszłości”.
Akty wzajemnej życzliwości, woli współpracy i poznania niestety nie zawsze znajdują oddźwięk wśród wyznawców obu religii. Niestety zideologizowany islam wykorzystują terroryści, niestety chrześcijanie w znaku półksiężyca dopatrują się zagrożenia dla krzyża, vide – niektóre reakcje na statystyki dotyczące „islamizacji” Europy. Ta religijno-ideologiczna przepychanka skutkuje tragicznie: wzmaga nieufność, utrwala stereotypy, w końcu giną ludzie.
Religijność ofensywno-defensywna, kiedy „ten drugi” jest postrzegany jako zagrożenie, jest duchową porażką. Trudno dostrzec w niej powiew Ducha, który daje Życie. To raczej zaduch, duszność, jak w zamkniętym pokoju, gdzie wdychać można już tylko własne wydzieliny. Wzajemna niechęć i walka „w imię Boże” to nie troska o przypodobanie się Bogu. To walka „o swoje” podszywana Bogiem.
We wrześniu w Krakowie spotkają się przedstawiciele różnych wyznań i religii. Na ile duch tego spotkania przeniknie do serc? Na ile otworzy na prosty dialog, z „Drugim”? Asyż ’86 do dziś pozostaje kamieniem obrazy dla tych, którzy uważają się za „prawdziwych katolików”. Niestety „prawdziwych katolików” nie brakuje i raczej trudno z nimi o konstruktywną rozmowę. Co pewien czas przekonujemy się o tym czytając choćby niektóre przesyłane na nasz portal komentarze.
Karol de Foucauld napisał kiedyś: „Jestem przekonany, że dobry Bóg przyjmie do nieba tych, którzy są dobrzy i uczciwi i nie będą musieli być koniecznie katolikami” oraz „Chcę przyzwyczaić wszystkich mieszkańców – chrześcijan, muzułmanów, żydów, do tego, by mnie uważali za brata”
Uczeń Chrystusa świeci łagodnym światłem. To światło nie od niego pochodzi, ale z otwarcia na Bożego Ducha, którego Bóg udziela każdemu wedle swej woli. Kto chce po swojemu porażać tym światłem, osiąga efekt odwrotny - przeraża.