Dwaj francuscy doradcy wojskowi, uprowadzeni 14 lipca w somalijskiej stolicy Mogadiszu są wolni - podały w środę miejscowe władze.
Informację o odzyskaniu wolności przez jednego z doradców - mających szkolić w Somalii siły rządowe walczące z islamskimi rebeliantami - potwierdził rząd francuski, zaznaczając iż uwolniony on został bez zastosowania przemocy.
Z kolei somalijskie Ministerstwo Informacji podało, że obaj doradcy są "cali i zdrowi" pod opieką władz.
Wcześniej agencje informowały, iż jednemu z dwóch uprowadzonych udało się wyrwać z rąk islamistów i schronić w pałacu prezydenckim w Mogadiszu. W trakcie ucieczki miał zabić trzech porywaczy. Taką informację zdementowało jednak francuskie MSZ, stwierdzając iż doradca "odzyskał wolność bez zastosowania przemocy, wbrew informacjom podawanym na miejscu"
Niewymieniony z nazwiska Francuz został uprowadzony przez islamistów z radykalnego ugrupowania al-Szabaab, będącego - według USA - regionalnym ramieniem Al-Kaidy. Drugiego doradcę przetrzywać miało inne ugrupowanie - Hizbul-Islam.
Cytowany przez agencję AFP przedstawiciel al-Szabaab twierdzi, że za zwolnienie pierwszego z doradców zapłacony został wysoki okup. Władze w Paryżu i w Mogadiszu nie potwierdzają takiej wiadomości.
Jeszcze kilka dni temu porywacze zapowiadali, że obaj Francuzi zostaną postawieni przed sądem islamskim i oskarżeni o szpiegostwo i spiskowanie przeciwko islamowi.
Somalia w praktyce nie ma skutecznie działającego rządu. W czasie trwającej 18 lat wojny domowej w tym kraju zginęło już ponad 18 tysięcy cywilów a milion ludzi zostało zmuszonych do ucieczki z domów. Uprowadzenia cudzoziemców - głównie dla okupu - stały się tu czymś powszechnym. Od ponad roku w rękach somalijskich porywaczy pozostaje dwójka dziennikarzy - Kanadyjka Amanda Lindhout i Australijczyk Nigel Brennan.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.