Sejm powołał w piątek prof. Adama Glapińskiego na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Wnioskował o to prezydent Andrzej Duda. Glapiński zastąpi prof. Marka Belkę. Kadencja szefa banku centralnego trwa sześć lat.
Glapiński zastąpił Marka Belkę, któremu w piątek skończyła się 6-letnia kadencja na stanowisku prezesa banku centralnego.
"Chciałbym zapewnić (...), że jeśli dane mi będzie być prezesem NBP, będę pilnował, by był to bank niezależny. Niezależność banku centralnego to jedna z najważniejszych rzeczy, jakich dopracowaliśmy się w ciągu 25 lat" - mówił Glapiński podczas majowego posiedzenia sejmowej komisji finansów, która pozytywnie zaopiniowała jego kandydaturę.
Zapewnił, że "niezależnie jaki rząd w Polsce będzie, nigdy sobie nie pozwoli na publiczne polemiki z ministrem finansów". Dodał, że do podobnej postawy będzie przekonywał członków RPP.
Ocenił też m.in., że obecny poziom stóp procentowych w Polsce jest właściwy. "Niższe stopy procentowe zagroziłyby stabilności systemu bankowego. Doszliśmy do punktu, który jest dla nas najniższym poziomem odniesienia" - mówił.
Mówił, że bank centralny będzie kontynuował politykę interwencji na rynku walutowym, by nie dochodziło do nagłych zmian kursu naszej waluty. "Mamy płynny kurs walutowy i to jest najlepsze rozwiązanie, jakie mogło być przyjęte. Ono się sprawdziło przez te wszystkie lata" - mówił Glapiński.
Glapiński poinformował też, że opowiada się za włączeniem KNF w struktury NBP, gdyż w ostatnich latach odpowiedzialność banku centralnego mocno wzrosła. "Wszystko wskazuje na to, że w 2-3 lata to nie poziom stóp procentowych będzie przyciągał uwagę, ale restrukturyzacje banków i stabilność sektora bankowego, finansowego" - ocenił.
Mówiąc o podatku bankowym przyznał, że "wprowadzenie każdego podatku trudno pozytywnie przyjmować", ponieważ "podatek to podatek". Zwrócił jednak uwagę, że banki cieszą się szczególnymi przywilejami, miały bardzo duże zyski w Polsce, korzystają również z gwarancji publicznych np. Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
"Korzystają z dużej ochrony, wsparcia państwowego i to uzasadnia podatek bankowy" - podkreślił.
Zdaniem ekspertów największym wyzwaniem stojącym przed nowym prezesem NBP będzie deflacja i problem frankowiczów.
Zdaniem głównego analityka Xelion Piotra Kuczyńskiego Glapiński "zna się na robocie", bo przez wiele lat był członkiem Rady Polityki Pieniężnej, a w ostatnich miesiącach był w zarządzie NBP.
"Zamiana Belki na Glapińskiego nie będzie więc żadnym szokiem" - powiedział PAP. Problemem - jak mówi ekspert - mogą być jednak relacje nowego szefa banku z Radą Ministrów. "Od zawsze istniały konflikty miedzy Radą Polityki Pieniężnej a rządem. Minister finansów zawsze chciał, żeby stopy procentowe były niskie i żeby NBP wspierał wzrost gospodarczy, a NBP bronił się przed tym. Przed takim wyzwaniem stanie nowy szef banku centralnego." - zaznaczył.
Ekspert przyznał, że pewnym wyzwaniem dla nowego szefa NBP może być kwestia pomocy frankowiczom. "Z PiS dobiegają różne głosy. Część polityków mówi, że NBP będzie musiał wziąć w tym udział, z drugiej strony w niedawno przedstawionej przez ekspertów propozycji nie ma nic o udziale NBP. Wręcz odwrotnie, pojawiły się głosy, że bank nie będzie brał w tym udziału. Nie wiemy, jak będzie naprawdę" - mówił Kuczyński.
Z kolei zdaniem szefowej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Elżbiety Mączyńskiej to deflacja będzie głównym wyzwaniem dla nowego szefa NBP. "Trudność sytuacji polega na tym, że cała teoria ekonomii, działania banków centralnych i sektora finansowego były dotychczas ukierunkowane na przeciwdziałanie inflacji. Cała teoria monetarystyczna była zorientowana na to, żeby pieniądz nie podlegał zbyt dużej inflacji. Tymczasem życie spłatało figla światu finansowemu - mamy do czynienia z procesami deflacyjnymi" - wyjaśniła.
Jej zdaniem nie ma gwarancji, że w Polsce nadejdzie inflacja. "Co kwartał eksperci zapowiadają koniec deflacji i co kwartał okazuje się, że deflacja trwa. Niepojące jest też to, o czym mówią światowi ekonomiści - wskazują na rosnące ryzyko wiecznej stagnacji. Z czego to wynika? Między innymi powodem są czynniki demograficzne - w USA przykładowo kurczy się klasa średnia, najatrakcyjniejsza z punktu widzenia rynku, bo najwięcej konsumująca. Po drugie, społeczeństwo starzeje się w krajach wysoko rozwiniętych" - tłumaczyła Mączyńska.
Przez ostatnie 6 lat Glapiński blisko współpracował z prezesem NBP, bo był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. W skład RPP powołał go w lutym 2010 roku prezydent Lech Kaczyński. W Radzie uchodził raczej za "gołębia" (zwolennika łagodnej polityki stóp procentowych), choć nie należał do skrajnych przedstawicieli żadnej z frakcji. W 2012 roku, w warunkach wzrostu inflacji, był zwolennikiem podwyższania stóp.
"Był to silny sygnał, że Rada nie będzie tolerować nadmiernej inflacji. Natomiast ze względu na niepewność sytuacji zarówno międzynarodowej, zewnętrznej, jak i wewnętrznej, moim zdaniem powinno się wrócić do pozycji +wait and see+. Nie wykluczając podwyżek. Na pewno nie ma mowy o obniżkach stóp w najbliższych miesiącach" – mówił wtedy o decyzji RPP o podwyższeniu stóp.
Potem, gdy inflacja spadła, był zwolennikiem obniżki. "Uważam, że stopy procentowe powinny pozostać bez zmian do końca tego roku. Na początku przyszłego roku można rozważyć ewentualną obniżkę" - mówił w 2014 roku. Głosował jednak przeciw ostatniej jak dotąd obniżce stóp - o 50 pb - w marcu 2015 roku.
W czasie zasiadania w RPP szerzej zaprezentował swoje poglądy ekonomiczne podczas debaty ekonomistów, zorganizowanej przez PiS w 2012 roku. Mówił wtedy m.in., że trzeba "ujednolicić, uprościć, uwiarygodnić ustawy podatkowe". Komentował też fakt, że w trakcie tej debaty pojawiły się pomysły różnego rodzaju podatków. "Z punktu widzenia ekonomisty, podatków w ogóle nie powinno być. Podatki nie mają charakteru ekonomicznego w tym sensie, że one mogą dobrze na coś wpłynąć. Najlepiej byłoby, gdyby podatków nie było. Podatki wynikają z funkcjonowania państwa, z tego, że potrzebne są środki na różne wydatki" - mówił.
W lutym 2009 roku, razem z Ryszardem Bugajem, został doradcą ekonomicznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ta nominacja - w parze właśnie z Bugajem - pokazywała poglądy ekonomiczne Glapińskiego. Przedstawiał się raczej jako zwolennik wolnego rynku, co akurat nie zawsze współbrzmiało z poglądami gospodarczymi dominującymi w PiS. Glapiński zarazem był też zawsze przeciwnikiem szybkiego wchodzenia Polski do strefy euro.
Nowy prezes NBP urodził się 9 kwietnia 1950 w Warszawie, gdzie w 1968 r. ukończył Liceum im. Stefana Batorego. Studiował na Wydziale Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie (obecnie SGH). Studia skończył w 1972 r. W tym samym roku odbył staż w Banque de France w Paryżu. Doktoryzował się, a w 2004 r. habilitował w SGH. W 2013 otrzymał tytuł profesora nauk ekonomicznych, w macierzystej uczelni kieruje Zakładem Ekonomii Politycznej i Historii Myśli Ekonomicznej.
W latach 80. działał w podziemnej "S", a w stanie wojennym był współprzewodniczącym podziemnej Solidarności SGPiS. W 1989 był jednym z założycieli Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Centrum Demokratyczne, członkiem Komitetu Obywatelskiego w Warszawie oraz Sztabu Wyborczego „S” w warszawskiej kawiarni "Niespodzianka".
W 1990 współzakładał Porozumienie Centrum i warszawski oddział Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD). Jako działacz PC, w którym był wiceprezesem, wszedł do Sejmu I kadencji w 1991. W tym samym roku objął też tekę ministra budownictwa i gospodarki przestrzennej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. W 1997 r. jako kandydat Ruchu Odbudowy Polski wszedł do Senatu. Wkrótce jednak opuścił ROP i przeszedł do współtworzącego Akcję Wyborczą Solidarność Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.
Poza karierą parlamentarno-rządową w latach 1993–2001 kierował Instytutem Wolności Ekonomicznej i Politycznej, był też członkiem kapituły nagrody "Teraz Polska", International Joseph A. Schumpeter Society (od 2002 r.) oraz European Society for the History of Economic Thought (od 2007 r.).
Był przewodniczącym rad nadzorczych: Banku Rozwoju Eksportu S.A., Centralwings oraz KGHM Polska Miedź S.A. W latach 2007-2008 był prezesem zarządu, dyrektorem generalnym Polkomtel S.A.
Gdyby nie Adam Glapiński, najnowsza historia Polski mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. W latach 1991-92 był on bowiem ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Jana Olszewskiego. Gdy po nieudanej misji Waldemara Pawlaka powstawał latem 1992 roku rząd Hanny Suchockiej, początkowo miało go wspierać kilka tych samych ugrupowań, które popierały gabinet Olszewskiego (m.in. ZChN i Porozumienie Centrum), a także Unia Demokratyczna i Kongres Liberalno-Demokratyczny.
Jednak liderzy UD nie chcieli się zgodzić, by w nowym rządzie Glapiński, jako przedstawiciel PC, pozostał na stanowisku szefa MWGzZ. Wówczas lider PC Jarosław Kaczyński wycofał się z rozmów o tworzeniu gabinetu Suchockiej. W efekcie jego ugrupowanie znalazło się w opozycji, co miało zasadniczy wpływ na przegłosowanie w 1993 w Sejmie wotum nieufności dla rządu, a co za tym idzie rozwiązanie Sejmu przez prezydenta Lecha Wałęsę oaz zwycięstwo SLD i PSL w przedterminowych wyborach.
W tamtym czasie Glapiński jako szef MWGzZ wprowadził koncesje na obrót paliwami. "Tymczasowo" koncesję paliwową otrzymała spółka Horn, co było przedmiotem śledztwa prokuratorskiego, a UOP zatrzymał w związku z tą sprawą dyrektora biura PC. Przedstawiciele tej partii odpowiadali, że cała sprawa jest jednym z elementów nagonki na ich środowisko ze strony rządu Suchockiej i sterującego służbami specjalnymi ośrodka prezydenckiego, czyli zjawiska, które kilka lat później zostało nazwane "inwigilacją prawicy".
Glapiński nie szczędził wówczas krytyki rządzącym - był jednym z bohaterów opublikowanej w 1993 roku książki Jacka Kurskiego i Piotra Semki "Lewy czerwcowy", ujawniającej kulisy odwołania rządu Jana Olszewskiego, będącej zarazem rodzajem ówczesnego manifestu politycznego środowisk, które po latach znalazły się w PiS.
Nazwisko Glapińskiego pojawiło się też w 2001 roku, gdy TVP nadała dwuczęściowy materiał "Dramat w trzech aktach", mający dyskredytować braci Kaczyńskich i ich środowisko. Lech Kaczyński był wtedy coraz bardziej popularnym ministrem sprawiedliwości, a jego brat Jarosław tworzył nowe ugrupowanie - Prawo i Sprawiedliwość.
W materiale pojawił się zarzut o finansowaniu w 1991 roku PC z pieniędzy Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, a stawiał go główny bohater filmu - Cliff Pineiro, wychowany w Polsce biznesmen pochodzenia kubańskiego. On właśnie, według własnej relacji, miał się w 1991 roku zaprzyjaźnić z Glapińskim, wtedy ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, pomagać mu finansowo, kupować markowe garnitury, przede wszystkim jednak przekazywać za jego pośrednictwem pieniądze na kampanię PC. Pieniądze, jak dowodził Pineiro, pochodzące z FOZZ.
Glapiński, który był wtedy senatorem AWS, wszystkiemu zaprzeczał, podobnie jak bracia Kaczyńscy. Pineiro, poszukiwany listem gończym, zgłosił się po emisji programu do prokuratury i po kilku latach został w pierwszej instancji skazany na 2 lata i 8 miesięcy więzienia za wyłudzenie pieniędzy z firm powiązanych z FOZZ. O całej sprawie wspominał też raport z likwidacji WSI z 2007 roku jako o prowokacji, zorganizowanej przez wojskowe służby przeciw braciom Kaczyńskim i ich środowisku.
29 lutego 2016, po zakończeniu kadencji w RPP Glapiński został powołany przez prezydenta Andrzeja Dudę na członka zarządu Narodowego Banku Polskiego, na wniosek prezesa NBP Marka Belki. Zostało to przez rynki odebrane jako rodzaj "namaszczenia" przez Belkę swojego następcy. Glapiński zrewanżował się poparciem dla kandydatury Belki na prezesa EBOiR, którym ten ostatni jednak nie został.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.