Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko ostrzegł, że w Europie może się powtórzyć scenariusz podobny do zeszłorocznego konfliktu zbrojnego między Rosją a Gruzją. Rozmowę prezydenta z agencją Bloomberg cytują w poniedziałek ukraińskie media.
"To, co stało się w Gruzji, nie jest tylko jej problemem. Naruszenie granic Gruzji oznacza, że do takiej sytuacji może dojść w Europie" - podkreślił ukraiński prezydent. Powtórzył jednocześnie, że jeśli w dziedzinie bezpieczeństwa jego kraj nie pójdzie śladami swych południowych i zachodnich sąsiadów, w tym Polski, Ukrainę czeka trudna przyszłość.
"Kiedy mówimy w Europie o naszych dążeniach do członkostwa w NATO, często w odpowiedzi słyszymy ciszę. Europa powinna nauczyć się mówić jednym głosem. Nie tylko Ukraina będzie miała z tego zysk, dla Europy też jest to korzystne" - powiedział szef państwa.
Mówiąc o zaplanowanych na styczeń wyborach prezydenckich, Juszczenko potwierdził, że nie zważając na swoje niskie notowania w sondażach (w granicach 7 proc.), będzie się ubiegał o drugą kadencję. "Wysoki ranking zdobywa się zabawą w populistyczne gierki. To nie jest moja droga. Ja nie myślę o wyborach, ja myślę o tym, jakie państwo pozostawię swoim dzieciom" - oświadczył. Prezydent zaapelował przy tym do Rosji, by zmniejszyła swą aktywność w jego kraju w przededniu wyborów.
"Mniej wtrącania się w ukraińskie sprawy. Mam tu na myśli naszego drogiego sąsiada, Rosję. Chciałbym, by jej przywódcy szanowali prawo Ukraińców do wybrania człowieka, który pokieruje Ukrainą. Rady nie są nam potrzebne" - oznajmił Juszczenko.
Ukraiński prezydent udzielił wywiadu Bloombergowi tuż przed wyjazdem do Nowego Jorku, gdzie weźmie udział w 64. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Juszczenko ma nadzieję, że spotka się tam z prezydentem USA Barackiem Obamą. Możliwe, że dojdzie także do rozmowy Juszczenki z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.