Ze zdecydowanym sprzeciwem tajlandzkiego społeczeństwa spotkała się zapowiedź zamknięcia szkół i ośrodków społecznych przyjmujących nielegalnych imigrantów. Chodzi głównie o dzieci i młodzież. Decyzję taką podjął gubernator jednej z południowych prowincji Tajlandii po to, jak stwierdził, by powstrzymać falę nielegalnej emigracji.
W graniczącej z Birmą prowincji Ranong restrykcje objęłyby 96 ośrodków, z których wiele zarządzanych jest przez Kościół. Napływ nielegalnych emigrantów stanowi dla władz Tajlandii poważny problem. Jednak, jak podkreślają organizacje pomocowe, w tym Jezuicka Służba Uchodźcom, zamknięcie szkół nie tyle go rozwiąże, co pogłębi jeszcze bardziej i tak już dramatyczną sytuację wielu dzieci. Padają one ofiarą handlarzy żywym towarem, zmuszane są do prostytucji i pracy ponad siły. W prowadzonych przez jezuitów ośrodkach normalne dzieciństwo odzyskuje aktualnie 800 małych Birmańczyków.
Jego stan lekarze określają już nie jako krytyczny, a złożony.
Przedstawił się jako twardy negocjator, a jednocześnie zaskarbił sympatię Trumpa.
Ponad 500 dzieci jest wśród 2700 przypadków cholery, zgłoszonych pomiędzy 1 stycznia a 24 lutego.
"Warto o takich dzieciach napisać, co mają coś w głowie i rozwijają talent."