Jeśli się okaże, że nauka jest bezsilna wobec przemiany hostii we fragment serca - do czego miało dojść w Sokółce - o co mogłoby Bogu chodzić dzisiaj? - pyta Szymon Hołownia.
- W katolickiej nauce o cudach nie ma miejsca na show, każdy cud jest po coś - wydarzenie w Sokółce komentuje na łamach Newsweeka Szymon Hołownia. Teologowie mówią: wszystko, co Pan Bóg miał nam objawić, objawił, gdy na świat przyszedł Jezus. Późniejsze cuda tylko o czymś przypominają. Jeśli się okaże, że nauka jest bezsilna wobec przemiany hostii we fragment serca - do czego miało dojść w Sokółce - o co mogłoby Bogu chodzić dzisiaj? - pyta Szymon Hołownia.
- Znacznie sensowniej byłoby, gdyby komunikant zmienił się w zbiór przemądrych esejów, względnie prezentację multimedialną argumentów do rozpalających nas debat o in vitro czy religię w szkole. Tyle że ich tu nie ma. Jest (o ile potwierdzą to dalsze badania) ciało umierającego człowieka. Jakby Bóg nie wchodził w nasze spory, tylko pokazywał, że dał się zabić za wszystkich bez słowa - pisze publicysta.
Jak czytamy, sprawą zainteresował się już Watykan, nuncjatura poprosiła o komplet dokumentów, wszystko badać będą jeszcze raz rzymscy eksperci. Hołownia przestrzega przed „bezrefleksyjnym kultem (ktoś zacznie wielką budowę, ktoś inny odleje dewocjonalia)”.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.