Legia Warszawa, skazywana na pożarcie w meczu Ligi Mistrzów z Realem w Madrycie, rozpoczęła to spotkanie nadspodziewanie dobrze. Na ile to wystarczyło? Na tyle, żeby wyjechać z Madrytu bez wstydu, ale z porażką 5:1 na koncie.
Najpierw Jodłowiec po szybkim kontrataku znalazł się w sytuacji sam na sam z Navasem, ale strzelił zbyt słabo. Kilka minut później składną akcję warszawian zakończył strzał Odjodji w słupek. W dogodnej sytuacji, ale znów zbyt słabo, strzelał Moulin.
Niestety, w 16 min. Bale wpadł z pole karne, zrobił zwód w stylu Robbena i strzałem w długi róg pokonał Malarza.
W 20 min. podwyższył Marcelo, choć tak naprawdę piłka odbiła się od polskiego zawodnika (Jodłowca) i zupełnie zmyliła polskiego bramkarza.
Minutę później Radović pozwolił się sfaulować podczas dryblingu w polu karnym Realu. Następnie sam wykonał wyrok - strzelił z karnego po ziemi, w prawy róg, Navas tymczasem wylądował w lewym. Po 22 minutach gry było 2:1.
W 35 min. efektowną akcją popisał się dobrze grający w ofensywie Hlousek. Odebrał piłkę obrońcy w polu karnym, podbiegł z nią wzdłuż linii końcowej do bramki i wystawił ją Kucharczykowi, ale ten fatalnie przestrzelił.
Nie pomylił się natomiast Asensio, który chwilę później zakończył zespołową akcję Realu płaskim strzałem z 16. metra. Wprost do siatki - na 3:1.
W końcówce pierwszej połowy przed szansą ponownie stanął Radović. Stał tuz przy bramce Realu, dostał podanie, ale nic z tego nie wyszło, piłka przeszła tylko z lewego na prawe skrzydło.
W 50 min. zakotłowało się pod bramką Legii. Najpierw Malarz wypiąstkował dośrodkowanie z rzutu rożnego, potem instynktownie wybronił kąśliwy strzał. Piłka trafiła jeszcze na 5. metr pod nogi Ronaldo. Ten jednak pogubił się i dał sobie odebrać piłkę. Portugalczyk nie popisał się także 2 minuty później, bijąc w mur z rzutu wolnego wykonywanego z linii pola karnego, niemal wprost bramki Legii. Później dostał jeszcze żółtą kartkę, podobnie jak Radović.
Legia grała przyzwoicie, co w tym sezonie nie jest normą. Real w tej fazie wchodził już na najwyższe obroty. Grać chciało się jeszcze Ronaldo i wprowadzonemu z ławki rezerwowych Vazquezowi, który pewnym trafieniem do siatki wykończył akcję CR7.
Portugalczyk w końcówce meczu miał jeszcze okazję strzelić w sytuacji sam na sam z Malarzem, ale spudłował, strzelając z ostrego kąta w długi róg. Potem jeszcze bramkarz Legii obronił silny strzał asa Realu.
Na 5:1 trafił za to w 84 min. drugi rezerwowy - Morata.
Okazję do odwdzięczenia się za to trafienie miał jeszcze Nikolić, ale Navas obronił strzał kończący akcję legionistów.
Podsumowując: choć wynik był podobny do tego z inauguracyjnego meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund, to jednak styl gry Legii był znacznie lepszy i nie ma mowy o jakimkolwiek wstydzie polskiej drużyny na Santiago Bernabeu.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.