Przemiana skrzepniętej krwi męczennika św. Januarego ma zwykle miejsce w Neapolu trzy razy do roku, m.in. 16 grudnia. W tym roku 16 grudnia cud się nie zdarzył, co przez wielu odczytywane jest jako zły znak.
Podczas modlitwy w Kaplicy Królewskiej w katedrze w Neapolu krew w fiolce wydawała się być nieco zmieniona. Do jej przemiany jednak nie doszło.
Podobnie było w 1980 r., gdy Włochy zostały dotknięte potężnym trzęsieniem ziemi, w 1973 r., gdy w Neapolu wybuchła epidemia cholery, a także w 1939 r., gdy wybuchła II wojna światowa, w 1940 r., gdy Włochy przystąpiły do wojny i w 1943 r., gdy kraj został zajęty przez Niemców. Wielu kojarzy więc ten fakt z nieszczęściami.
Dlatego jeszcze przed końcem nabożeństwa opiekun kaplicy ks. Vincenzo De Gregorio stwierdził: - Nie powinniśmy myśleć o tragedii i nieszczęściu. Jesteśmy ludźmi wiary i musimy dalej się modlić.
Św. January, patron katedry i Neapolu, poniósł męczeńską śmierć w pobliskim miasteczku Pozzuoli w IV wieku. Tradycja mówi, że gdy jego ciało przeniesiono, zakrzepła krew, zebrana do dwóch ampułek, w dłoniach biskupa stała się płynna. Pierwszy opisany przypadek cudu św. Januarego miał miejsce w 1389 r., gdy po raz pierwszy publicznie pokazano ampułki. Chociaż wielokrotnie go badano, nie wiadomo, co jest jego przyczyną. Cud powtarza się zwykle trzy razy w roku: w pierwszą sobotę maja, 19 września i 16 grudnia. W tym roku miał miejsce także w marcu, w obecności papieża Franciszka.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.