Niektóre kraje wpadły w pułapkę wywołaną przez nagłe pojawienie się ognisk wirusa A/H1N1 oraz związane z tym zgony i przesadziły z reakcją - oświadczył w piątek w Sztokholmie specjalista ds. grypy pracujący w Europejskim Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) Angus Nicoll.
Jego zdaniem nagły wzrost zachorowań na grypę na Ukrainie, gdzie informuje się o 86 przypadkach śmiertelnych spowodowanych przez choroby grypopodobne, jest charakterystyczny dla wirusa H1N1, który u większości ludzi wywołuje łagodne objawy i może rozprzestrzeniać się niewykryty przez tygodnie.
"Łagodny przebieg jest w pewien sposób dobry, ale sprawia też problemy ludziom obserwującym rozprzestrzenianie się choroby - wyjaśnia. - I dzieje się to, co na Ukrainie, kiedy niektóre kraje wpadają w pułapkę pandemii i przesadzają z reakcją".
Na Ukrainie po potwierdzeniu pierwszej śmiertelnej ofiary A/H1N1 zamknięto szkoły, zabroniono zgromadzeń publicznych i wprowadzono ograniczenia w podróżowaniu na trzy tygodnie.
"Najprawdopodobniej jest to kraj, w którym pandemia panuje od 6 tygodni - uważa Nicoll. - Po prostu nie zauważyli tego oficjalnie dopóki młodzi ludzie nie zaczęli chorować i trafiać do szpitala".
Wybuch epidemii zbiegł się w czasie z rozpoczęciem kampanii przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 17 stycznia. Premier Julia Tymoszenko, która również startuje w wyborach ogłosiła środki walki z grypą i zapowiedziała, że mogą one dotyczyć również wieców wyborczych.
Eksperci z ECDC i Światowej Organizacji Zdrowia pojechali na Ukrainę na zaproszenie tamtejszego ministra zdrowia. Zdaniem Centrum jest "oczywiste, że pandemia A/H1N1 dotarła na Ukrainę" i prawdopodobnie większość z gwałtownie rozprzestrzeniających się przypadków chorób układu oddechowego ma związek z tym typem wirusa.
Nicoll oświadczył, że przed wyborami na Ukrainie panuje skomplikowana sytuacja polityczna, ale niektóre z podjętych środków przyjętych, by powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby są bardzo rozsądne: "wzmocnili higienę, szybko sprowadzili leki antywirusowe i zamknięcie szkół może również być rozsądne".
Podkreślił też, że wirus nie jest poważny dla większości ludzi, którzy się nim zarażą, ale dla innych może być bardzo ciężki.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.