Amerykanin Ken Mink jest chyba najstarszym koszykarzem świata, bowiem w wieku 73 lat wciąż gra w zespole uczelnianym Roane State Community College.
Jako pełnoprawny student tego koledżu wszedł przed kilku dniami na parkiet na 16 minut przed końcem meczu, przestrzelił rzut do kosza i po trzech minutach usiadł na ławce rezerwowych. Po siedmiu minutach wrócił na boisko, sfaulował rywala, dwa razy wykonywał rzuty wolne, a jego zespół pokonał drużynę "B" King College 93:42.
Mink miał ponad półwieczną przerwę w grze. "Na linii rzutów wolnych znalazłem się 52 lata po moim ostatnim meczu w regularnych rozgrywkach. Teraz powiedziałem sobie - tylko spokojnie i rzuciłem tak, jak robiłem to u siebie na podwórku. Niestety piłka tylko zawirowala na obręczy i nie wpadła..." - powiedział senior koszykówki.
Ostatni mecz Mink rozegrał w barwach Lees College w Jackson (w st. Kentukty) 52 lata temu. Występował na parkiecie przez cały sezon 1955-56 i uzyskał przeciętną punktów na mecz - 11,8. Nie miał szansy grać w następnym sezonie, bo relegowano go z uczelni za psotę, której zresztą nie popełnił. Pewnego dnia ubiegłego roku Mink rzucał do obręczy na podjeździe swego domu i trafił kilka razy z rzędu. Wtedy wpadł mu do głowy pomysł, by znowu grać w koszykówkę. Napisał do kilku pobliskich koledżów, a szansę gry dał mu trener zespołu Roane State, Randy Nesbit.
Mink ma 181 cm wzrostu i waży 86 kg. Wznowił regularne treningi z drużyną znacznie młodszych od siebie kolegów od początku roku akademickiego, od sierpnia.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.