Upadek muru berlińskiego stał się symbolem nowej Europy powstającej do życia i połączonej - ocenił przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, który w poniedziałek bierze udział w stolicy Niemiec w obchodach 20. rocznicy zburzenia muru berlińskiego 9 listopada 1989 r.
"Ale wszyscy dziś pamiętają, że to zaczęło się w Stoczni Gdańskiej i od 1980 r. właściwie nieuchronnie zmierzało do dobrego zakończenia. Nawet wprowadzenie stanu wojennego w Polsce niczego nie zmieniło" - powiedział Buzek dziennikarzom w Berlinie.
Wspominając dzień 9 listopada 1989 r. szef PE przypomniał, że wówczas kanclerz RFN Helmut Kohl przebywał z wizytą w Warszawie i przerwał ją, by udać się do Berlina, gdzie walił się mur.
"To było coś niezwykłego, że kanclerz Kol opuścił Polskę na parę godzin, by zdemontować trochę muru i wrócił do Polski, aby dokończyć wizytę" - mówił Buzek.
"Nareszcie nie byliśmy sami - to było najważniejsze uczucie, że coś się dzieje dookoła ważnego. Parę dni potem była aksamitna rewolucja w Czechosłowacji. Wiadomo było, że chyba już jesteśmy bezpieczni" - dodał.
Buzek przyznał również, że obawiał się, iż może się to "lada chwila skończyć, tak jak po zakończeniu pierwszego zjazdu Solidarności w 1981 r.", gdy po paru tygodniach nastał stan wojenny. "Wszyscy pamiętaliśmy, że to nam groziło wtedy" - powiedział szef PE.
Jego zdaniem w latach 80. ówcześni przywódcy zachodni mieli świadomość, że to w Polsce, gdzie było 10 milionów członków Solidarności, dzieją się rzeczy nadzwyczajne. "Dlatego Okrągły Stół i wybory czerwcowe 1989 r. były kluczowe - ocenił. - A finał był tutaj, w Berlinie. Ludzie z całej Europy zjechali się, by uderzać młotkami w mur berliński i w ten sposób demontować komunizm".
Buzek zaapelował, by przypominać, że demokratyczne przemiany 1989 r. w Europie Środkowej i Wschodniej zaczęły się pod bramą Stoczni Gdańskiej, a skończyły pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Zdaniem Buzka jak najczęściej należy pokazywać obrazy ze Stoczni Gdańskiej i Lecha Wałęsę niesionego na rękach przez stoczniowców.
Wieczorem Jerzy Buzek, wraz z szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso, przewróci jedną z kostek symbolicznego domina, ustawionego wzdłuż linii przebiegu muru berlińskiego od Placu Poczdamskiego do Reichstagu. Z przeciwnej strony domino wprawi w ruch były przywódca Solidarności Lech Wałęsa i były premier Węgier Miklos Nemeth. "Na chyba sześć osób, które będą obalały mur, mamy aż dwóch Polaków. To niezły wynik" - ocenił Buzek.
Jego zdaniem 9 listopada świętuje 90 proc. Niemców, a 10 proc. uważa, że się źle stało, iż doszło do zburzenia muru i zjednoczenia państwa. "Ale dzisiaj są ludzie, którzy 60 lat po wojnie mówią, że nie było holokaustu. Zawsze znajdą się ludzie - 1 proc. 10, nawet 20 proc. - którzy będą uważali całkiem inaczej, myśleli o czymś zupełnie innym, którzy nie są obecni w naszym świecie" - ocenił.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.