„Widziałem jak moja żona tonie i nie mogłem jej w żaden sposób pomóc” – opowiada jeden z czterech uratowanych przez norweski statek migrantów, którzy usiłowali przedostać się do Europy.
Są to trzej mężczyźni i jedna kobieta z Etiopii i Erytrei. W tragedii, która w tych dniach rozegrała się u wybrzeży Libii, zginęło ponad 180 osób. Łódź, którą płynęli uchodźcy, zrobiona była z drewna i zaczęła nabierać wody, kiedy zepsuły się silniki. Jako pierwsze zaczęły tonąć kobiety, bo znajdowały się na najniższym pokładzie łodzi. Uratowane osoby mówiły, że w wodzie, zdane na łaskę fal, przebywały 11 godzin.
Jak podaje Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (OIM), w tym roku już ponad 200 ludzi, które starały się przedostać do Europy, poniosło śmierć w wodach Morza Śródziemnego. Natomiast według danych z oficjalnej strony ministerstwa spraw wewnętrznych do wybrzeży Włoch przybyło w tym roku już prawie 2.400 migrantów, to jest dwa razy więcej, niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Mówiąc o migrantach, którzy zatonęli w morzu, nie można też zapominać o tych, którzy ponieśli śmierć próbując się przedostać do Europy drogą lądową, m.in. z powodu niskich temperatur.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.