Niemiecka prasa krytycznie komentuje w piątek decyzje czwartkowego szczytu Unii Europejskiej w sprawie wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej oraz szefa unijnej dyplomacji.
"Europa stawia na Nobodys" - pisze w internetowym wydaniu tygodnik "Der Spiegel".
"Przywódcy państw UE odetchnęli z ulgą: Unia ma teraz prezydenta i minister spraw zagranicznych. Lecz to nie powód do dumy. UE znów zmarnowała szansę, by błyszczeć na scenie światowej" - ocenia.
Według "Spiegla" Ashton i Van Rompuy należą do typu "polityków tylnych ław", których wysyła się na stanowiska unijne, by się ich pozbyć.
"Nowy duet na czele UE to oznaka małego szacunku dla Unii w europejskich stolicach" - dodaje "Spiegel Online". Ocenia, że nie powinno zatem dziwić, że Unia nie budzi też wielkiego zachwytu wśród społeczeństw państw członkowskich.
"Czy to teraz nowa, wzmocniona przez Lizbonę UE, która nadaje Europie nowe znaczenie w świecie wielkich spotkań na szczycie?" - pyta "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Dodaje, że zarówno Ashton, jak i Van Rompuy dokonali przyzwoitych rzeczy. Zasługą Hermana Van Rompuya jest sprowadzenie belgijskiego rządu na spokojne tory polityczne, Ashton zaś przeprowadziła Traktat Lizboński przez rafy w brytyjskiej Izbie Lordów. "To nie drobnostki, ale czy te dwie nowe twarze - u boku starego-nowego Barroso - mogą uosabiać przełom, który obiecywali rządzący, gdy bronili reformy UE wbrew krytyce i letargowi w państwach członkowskich?" - pisze "FAZ".
Z kolei "Die Welt" ocenia: Herman Van Rompuy nie będzie nowym +Mister Europa+. Jest dokładnie tak mało znany na płaszczyźnie unijnej, jak Brytyjka Catherine Ashton. Oboje mają wkrótce reprezentować UE - jako najniższe wspólne mianowniki prawdziwych władców w Unii Europejskiej".
Zdaniem "Financial Times Deutschland" Belg i Brytyjka będą raczej "sekretarzami stanu dla Europy" niż jej liderami.
"Herman, kto? Catherine, kto? Nazwiska nowego przewodniczącego Rady Europejskiej i szefowej dyplomacji mówią cokolwiek niewielu obywatelom w państwach UE" - ocenia "FTD".
Zdaniem dziennika przywódcy świadomie zrezygnowali z powołania na te stanowiska charyzmatycznych i popularnych polityków. "Wybór nieznanych kandydatów pokazuje, że najsilniejsi szefowie rządów nie chcą stać w cieniu europejskich funkcjonariuszy. Na szczytach UE i G-20 Merkel i spółka niechętnie dzieliliby miejsce w świetle reflektorów z prezydentem UE i szefową dyplomacji" - pisze dziennik.
Dodaje, że być może decyzja ta nie jest taka zła. "Zadaniem Van Rompuya i Ashton będzie troska o to, by UE funkcjonowała lepiej. Tylko w ten sposób Wspólnota znów odzyska siłę blasku. Być może następnym razem Merkel i Sarkozy odważą się nominować charyzmatyczne postacie na czołowe stanowiska w Europie" - dodaje FTD.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.