Polki Justyna Kowalczyk i Ewelina Marcisz zajęły dziewiąte miejsce w finale sprintu drużynowego techniką klasyczną mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Lahti. Wygrały Norweżki, przed Rosjankami i Amerykankami.
Dwa lata temu w Falun, kiedy sprint rozgrywany był techniką dowolną, Kowalczyk razem z Sylwią Jaśkowiec stanęły na trzecim stopniu podium. Na powtórkę w Finlandii nie można było liczyć, a niedzielna rywalizacja miała za zadanie przede wszystkim posłużyć Kowalczyk, jako przetarcie przed wtorkowym biegiem na 10 km "klasykiem".
"Chciałam pobiec dobrze i mam nadzieję, że zrealizowałam cel. Chciałam pomóc Ewelinie, aby odzyskała pewność siebie i mam nadzieję, że też mi się to udało" - powiedziała Kowalczyk na mecie.
Z atmosfery panującej w Lahti podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego jest bardzo zadowolona.
"Uwielbiam startować w Finlandii. Publiczność jest tu fantastyczna" - dodała.
Wygrały Maiken Caspersen Falla i Heidi Weng. Pierwsza z wymienionych cieszyła się w Lahti z drugiego sukcesu, bo w czwartek triumfowała w sprincie indywidualnym. Weng natomiast powetowała sobie sobotnie niepowodzenie, kiedy była dopiero piąta w biegu łączonym.
Norweżki wyprzedziły Julię Biełorukową i Natalię Matwiejewą o 5,56 s. Natomiast Sadie Bjornsen i Jessica Diggins były wolniejsze od triumfatorek o 18,38. Polki do zwyciężczyń straciły 48,99.
Niedużo brakowało, a Polki byłyby ósme. Kowalczyk potknęła się jednak na jednym z ostatnich zakrętów i dogonić Słowenki Anamariji Lampic już nie zdołała.
"Pośliznęłam się, bywa. Miałam w nogach sześć biegów na dochodzenie i każdemu może zdarzyć się pomyłka" - powiedziała.
Ósma lokata na MŚ oznaczałaby dla Marcisz stypendium, ale ta nie miała żalu do utytułowanej koleżanki. Zgodnie z przewidywaniami po każdej zmianie Kowalczyk musiała odrabiać stratę. Marcisz w finale na dwóch pierwszych odcinkach miała dziesiąte czasy, a na ostatnim dziewiąty. Dwukrotna mistrzyni olimpijska natomiast na pierwszej zmianie była najszybsza, potem trzecia i piąta.
"Jeżeli byłybyśmy ósme, to tylko dzięki Justynie. Ja swoją dyspozycją na takie miejsce nie zasługiwałam, choć oczywiście dałam z siebie wszystko. Jestem wdzięczna Justynie, że ze mną pobiegła" - podkreśliła Marcisz.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.