W piątek Sejm znowelizował przepisy ustawy o ochronie przyrody. Zaostrzają one obowiązujące od nowego roku prawo dotyczące wycinki drzew. Po zmianie przepisów właściciel nieruchomości będzie musiał zgłosić chęć usunięcia drzewa do urzędu gminy.
Za uchwaleniem nowelizacji ustawy o ochronie przyrody autorstwa PiS głosowało 226 posłów, przeciw było 192, a trzech wstrzymało się od głosu. Teraz nowela trafi do Senatu.
Posłowie wcześniej odrzucili w pierwszym czytaniu dwa projekty przygotowane przez posłów PO i Nowoczesnej. Platforma chciała powrócić do obowiązujących przed 1 stycznia 2017 r. przepisów, które wymagały uzyskania zgody na wycięcie drzew bądź krzewów. Przywracały one ponadto stare opłaty za wycinkę, których wysokość zależała od lokalizacji drzewa. Z kolei propozycja Nowoczesnej miała być - zgodnie z tłumaczeniem posłów tej partii - wyważona między zbyt restrykcyjnymi przepisami obowiązującymi przed 2017 rokiem a tymi liberalnymi po 1 stycznia. "N" zaproponowała m.in. wprowadzenie nowej kategorii formy ochrony przyrody - zieleni chronionej, dzięki której rady gminy mogłyby uznać np. określone elementy zieleni miejskiej za chronioną tak jak pomniki przyrody.
Sejm w bloku głosowań poparł zaproponowane w drugim czytaniu poprawki do nowelizacji zgłoszone przez posłów PiS. Jedna z nich usunęła z noweli słowo "krzewy", tak by nowe przepisy dotyczyły tylko drzew. Pierwotnie miały być to drzewa i krzewy.
Kolejna zmiana dotyczyła zgłaszania chęci wycinki na swoim terenie do gmin. PiS wyjaśniało, że chodzi o to, by w niektórych przypadkach właściciel nieruchomości musiał zgłosić chęć wycinki drzew szybko przyrastających, które na wysokości 130 cm mają obwód powyżej 100 cm (m.in. topola, wierzba, robinia akacjowa) oraz drzew szlachetnych o obwodzie powyżej 50 cm. Nadal bez zezwolenia można będzie wyciąć np. topolę do 100 cm oraz drzewa szlachetne do 50 cm.
W trakcie piątkowej dyskusji towarzyszącej głosowaniom posłowie opozycji wskazywali, że nowelizacja jest o kilka miesięcy spóźniona. Przekonywali ponadto, że nowe przepisy będzie można łatwo obejść. Poseł Bogusław Sonik (PO) pytał też, dlaczego nowelizacja przewiduje, iż dopiero pół roku od wejścia w życie ustawy minister środowiska ustali w rozporządzeniu stawki za wycięcie drzewa. Jego zdaniem spowoduje to, że nie będzie ona działać.
Poseł sprawozdawca Anna Paluch (PiS) odpowiadając posłowi podkreśliła, że do czasu ustalenia nowych stawek obowiązywać będą te maksymalne. "Nie ma obaw, że te przepisy nie będą działać" - zapewniła.
Zgodnie z uchwaloną w piątek nowelą, właściciel nieruchomości, chcąc dokonać na niej wycinki drzew, będzie musiał zgłosić to wcześniej do gminy. W ciągu dwóch tygodni urzędnik ma dokonać oględzin działki i sprawdzić stan faktyczny - np. czy drzewa nie są chronione lub czy nie mają znamion pomników przyrody. Jeżeli gmina w ciągu kolejnych 14 dni nie wyrazi sprzeciwu do planowanej wycinki (tzw. milcząca zgoda), to wtedy będzie można ją przeprowadzić.
Nowela zakłada ponadto, że jeśli przed upływem pięciu lat od dokonania oględzin przez urzędnika gminnego, właściciel wystąpi o pozwolenie na budowę związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej i będzie ona realizowana na części nieruchomości, gdzie rosły usunięte drzewa, będzie musiał uiścić opłatę za wycinkę tych drzew.
Nowe prawo zobowiąże też ministra środowiska do wydania w ciągu pół roku dwóch rozporządzeń. W jednym z nich ma określić, jakie gatunki drzew i ich wiek będą kwalifikowane jako cenne przyrodniczo; chodzi o tzw. znamiona drzew pomnikowych. Dzięki takiemu rozwiązaniu gmina będzie mogła wydać zakaz wycięcia takiego drzewa. W drugim rozporządzeniu minister określi wysokość stawek opłat za wycięcie drzew.
Od początku roku obowiązują zliberalizowane przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych posesjach, zgodnie z którymi właściciel nieruchomości może bez zezwolenia wyciąć drzewo na swojej działce, bez względu na jego obwód, jeśli nie jest to związane z działalnością gospodarczą. Przepisy te wzbudziły społeczne protesty.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.